24 maja 2014

Rozdział 13

Kochany Andreasie!
Jeżeli czytasz ten list, to pewnie nie ma mnie na tym świecie. Leżę w jakiejś kostnicy, otoczona martwymi ciałami innych ludzi. Zaczynam pisać list któryś raz z kolei. Trudno jest mi wyrazić to co czuję. 
Kiedy opuściłeś moją salę, Karl przyszedł do mnie i opowiedział mi wszystko. Jak zachowywałeś się gdy nie było mnie przy Tobie, jak bardzo pragnąłeś wsiąść w samolot, przylecieć do Polski. Jak bardzo załamałeś się, gdy usłyszałeś o moim wypadku. Popełniłam błąd, wiem. Nie potrzebnie uciekłam. Może gdybym nie zawędrowała tak daleko, do podejrzanej dzielnicy, żyłabym. Czasu nie cofnę, niestety. Jednak najgorsze było to, że już na samym końcu mego żywota, znowu się pomyliłam. Wmówiłam sobie, iż przestałeś mnie kochać. Spędziłeś przy szpitalnym łóżku tyle czasu zanim się wybudziłam. A ja tak po prostu się od Ciebie wtedy odwróciłam. Nie miałam ochoty z Tobą rozmawiać. Nie wiedziałam, że już nie powiem Ci tych dwóch słów, które znaczyły dla mnie tak wiele...
Wybaczam Ci. Proszę Cię, abyś nie żył z poczuciem winy. To ja tu zawiniłam, ponieważ nie uwierzyłam Twoim zapewnieniom. Nie rozumiem jak mogłam pomyśleć, że już Ci na mnie nie zależy...
Dzień, w którym Cię spotkałam był najszczęśliwszym dniem mojego życia. 
Za kilkadziesiąt lat zobaczymy się znowu. Już po tej lepszej stronie, gdzie ból nie istnieje. 
Udanego życia. KOCHAM CIĘ.

Magda

*Dwa tygodnie później*

Drogi Karlu!
Wiesz jak bardzo przeżyłem śmierć Magdy, pogrzeb. Do tej pory nie mogę zapomnieć spojrzenia Jej matki, które wyrażało ból po stracie jedynego dziecka i jakby rozczarowanie, że nie zapewniłem bezpieczeństwa. Nie potrafię z tym żyć. To wykańcza mnie od środka. Nawet skoki straciły dla mnie sens,a przecież gdy miałem problem to zawsze pomagało. Nie tym razem. Życie jest teraz jedynie męką. Jeżeli czegoś z sobą nie zrobię, skończę w jakimś wariatkowie. 
Długo myślałem nad tą decyzją, być może nie jest ona słuszna, ale w tej chwili to jedyne wyjście. Poza tym nic mnie już tu nie trzyma.
Żegnaj na zawsze mój przyjacielu.

Andreas

Nagłówek jednej z Niemieckich gazet:
W Monachium dziewiętnastolatek skoczył przez okno z 6 piętra!
Poniósł śmierć na miejscu.

__________________________________________________________
No i koniec. Być może w wakacje zacznę pisać kolejne opowiadanie? :)

14 maja 2014

Rozdział 12

~Andreas~
Siedziałem sam w domu, ponieważ Karl wyszedł do jakiegoś kolegi. Usłyszałem nieustający dzwonek do drzwi, stała przed nimi Sarah. Wpuściłem ją do środka, a ona wpadła od razu do salonu i wybuchła płaczem. Próbowałem się z nią dogadać, ale prawie nic nie rozumiałem. W końcu trochę się uspokoiła i powiedziała, że rzucił ją chłopak. Byłem zdziwiony, bo przecież z tego co wcześniej mówiła, dobrze im się układało. Najgorsze jednak było to, że gnojek zerwał z nią przez smsa. Było mi jej żal. Przytuliłem ją do siebie i próbowałem pocieszać. Siedzieliśmy tak przez chwilę, aż przestała płakać. Odsunęła się ode mnie i zaczęła całować. Usłyszałem jakiś dźwięk, ale puściłem to mimo uszu. Na początku odwzajemniałem pocałunki, trwało to kilka minut, ale szybko oprzytomniałem i oderwałem się od niej.
-Ja nie mogę. Mam dziewczynę, którą na prawdę kocham. A ty jesteś teraz roztrzęsiona i na pewno tego nie chcesz- powiedziałem.
-Przepraszam Cię. Masz rację. Nie powinnam tego robić, to tylko chwila słabości.
-Dobra, już. Chodź może obejrzymy jakiś film w telewizji.
Koło 23 Sarah poszła do domu, a ja udałem się pod prysznic i spać.

Rano obudził mnie Karl.
-Gdzie Magda?- zapytał.
-Jaka Magda? Moja Magda? Nie wiem, chyba w szkole.
-Jak to?! Nie była u ciebie?- oburzył się.
-Nie, a dlaczego miała by być?- ujrzałem w progu Marlenę- Cześć!
-Cześć. Czyli jej wcale u ciebie wczoraj nie było?
-Nie... Ktoś powie mi o co tu chodzi?- zaniepokoiłem się.
-Dostałyśmy się na praktyki w Monachium i zaczynamy od poniedziałku. Przyjechałyśmy wczoraj, miała ci zrobić niespodziankę. Karl specjalnie dał jej klucze- odpowiedziała. Jej twarz była blada i pełna niepokoju- A co jeśli się jej coś stało albo zgubiła się?!
-Spokojnie- próbowałem ją uspokoić, chociaż sam byłem przerażony do granic możliwości- zadzwońmy na policję.

Okazało się, że wczoraj wieczorem trafiła do szpitala jakaś dziewczyna z poważnymi obrażeniami głowy oraz ciała. Pojechaliśmy do szpitala i to co zobaczyliśmy zmroziło nam krew w żyłach. W szpitalnej sali leżała Magda z siniakami na twarzy, kilkunastoma przypiętymi rurkami. Znalazłem szybko lekarza, chciałem aby powiedział mi wszystko o jej stanie. Wieści nie były dobre. Moja dziewczyna była w ciężkim stanie i nie wiadomo czy wyjdzie z tego. Zsunąłem się powoli po ścianie, ukryłem twarz w rękach. Marlena wybuchła donośnym płaczem, a Karl stał jak słup soli, gapił się w przestrzeń przed sobą.
Jak? Dlaczego? Gdzie? Zadawałem sobie pytania. Po 5 minutach przyszli policjanci i powiedzieli, że została znaleziona na jednej z podejrzanych ulic. Miała poszarpane ubrania, co świadczyło o tym, że została zgwałcona i pobita. Mój stan zmienił się diametralnie, z rozpaczy przeszedłem w furię. Po świecie chodzi idiota, który skrzywdził mój jedyny skarb. Miałem ochotę coś rozwalić. Karl się ocknął i wyprowadził mnie na zewnątrz.
-Stary, spokojnie- mówił.
-Jak mam być spokojny, skoro moja dziewczyna leży w szpitalu w ciężkim stanie, skrzywdzona przez jakiegoś debila i nie wiadomo czy wyjdzie z tego?!
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Uspokój się trochę to może lekarz cię do niej wpuści.

Dwa dni przesiadywałem w szpitalu i czekałem aż Magda się obudzi. Lekarze zapewniali mnie, że jej stan się powoli poprawia. Znajomi mówili żebym wrócił do domu, odpoczął. Jednak ja nie chciałem ich słuchać. Czułem się cholernie źle. Nie mogłem nic zrobić, siedziałem przy łóżku szpitalnym, trzymałem ją za rękę i prosiłem Boga, żeby się obudziła. Byłem kompletnie bezsilny. Nie dawało mi spokoju to, dlaczego ona znalazła się na tej przeklętej ulicy, tak daleko od mojego bloku.
-Błagam, obudź się. Potrzebuję cię- mówiłem ze łzami w oczach- Przecież wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim i moje życie bez ciebie nie będzie miało sensu- miałem nadzieję, iż mnie słyszy.
Wtedy stał się cud. Jej zgrabne palce zacisnęły się na mojej dłoni. Wezwałem szybko lekarzy. Wyprosili mnie z sali i zaczęli ją badać. Wszyscy byli dobrej myśli. Pobiegłem do najbliższej kwiaciarni, aby kupić bukiet róż. Kiedy dotarłem do sali Magda miała otwarte oczy i nie było przy niej nikogo. Gdy mnie ujrzała uśmiechnęła się nieznacznie.
-Tak się cieszę, że się przebudziłaś- zacząłem i wręczyłem jej kwiaty- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem!
-To bardzo miłe- odpowiedziała- Sama ciesze się, że żyje.
-Dlaczego znalazłaś się tak daleko ode mnie?- uśmiech zszedł jej z twarzy- Co jest? Stało się coś?
-Tak... Bo widzisz, kiedy weszłam do was do mieszkania, zobaczyłam ciebie i Sarah całujących się- po policzy spłynęła jej łza.
-Jako to?!  Widziałaś nas? Ale to dla mnie nic nie znaczyło. Uwierz mi.
-Chyba nie potrafię Andreasie.
-Jeśli chcesz mogę przyprowadzić Sarah i powie ci jak wszystko było. To ona zaczęła mnie całować, co prawda odwzajemniłem kilka pocałunków, ale opanowałem się, bo pomyślałem o tobie.
-Możliwe. Jestem zmęczona, chcę pójść spać. Ty chyba też powinieneś, bo lekarze mówili, że siedziałeś tu od dwóch dni.
-Dobrze, to ja już pójdę- pocałowałem ją w policzek- Kocham Cię.

Nie mogłem tego tak zostawić. Jeszcze tego samego wieczoru poszedłem do Sarah i poprosiłem ją, aby jutro poszła ze mną do szpitala, by wszystko wyjaśnić.
Kupiłem Magdzie jeszcze większy bukiet kwiatów. Weszliśmy na oddział i zmierzaliśmy do jej sali. Jednak kiedy do niej weszliśmy było puste łóżko. Myślałem, że pomyliłem się i wszedłem nie do tej co trzeba, ale na jej drzwiach wisiał numer 7. Poszedłem do lekarza zapytać się co jest grane.
-Stan pańskiej dziewczyny w nocy się pogorszył i niestety nie udało się jej uratować. Dzwoniliśmy do pana, ale nikt nie odbierał.
Wypuściłem z rąk róże, poczułem jakby w moje serce wbił ktoś nóż. Stanąłem jak wryty. JAK TO?! DLACZEGO?! Nie potrafiłem wypowiedzieć żadnego słowa. W końcu wybuchłem histerycznym płaczem, kopałem ścianę mimo, że Sarah próbowała mnie uspokoić jak nie dawałem z wygraną. Zmęczony z obolałą nogą usiadłem na podłodze i schowałem głowę w dłoniach. Mojego aniołka już nie było. Nie zdążyłem jej wszystkiego wytłumaczyć. Umarła, a ja mam poczucie winy, bo mi nie uwierzyła. Mojego skarba już nie było. Wszyscy mówili coś do mnie, ale nic do mnie nie docierało, oprócz jednego zdania, które wypowiedział lekarz:
Pielęgniarka znalazła list zaadresowany do pana. Pani Magda napisała go kilka godzin po pana wyjściu na wszelki wypadek, gdyby nie przeżyła nocy.
__________________________________________________________
Pozostał już tylko epilog. Historia bez happy endu, na który większość z Was pewnie liczyła. No cóż, lubię psuć zakończenia pięknej miłości.

7 maja 2014

Rozdział 11

~Magda~
Był piątek, jednak miałam dzień wolny i nie musiałam iść do szkoły. Mogłam spokojnie sobie pospać, ale obudził mnie telefon. Dzwonił Patrick. Okazało się, że przyjechał do mojego miasta. Czeka na mnie na dworcu, bo nie wie jak dotrzeć do naszego bloku. Szybko wstałam, założyłam pierwsze lepszy ciuchy, rozczesałam włosy. Wzięłam ze sobą klucze do domu i pognałam na miasto. 
Kiedy ujrzałam go siedzącego na ławce, podeszłam od tyłu, zakryłam mu oczy rękami. Lekko drgnął, odwrócił się z wielkim uśmiechem na ustach. Wpadłam mu w ramiona. Byłam szczęśliwa, że widzę mojego przyjaciela pierwszy raz od tak dawna. 
Wracając do domu nie mogliśmy się nagadać. Każde z nas chciało o czymś opowiedzieć. Od ostatniego incydentu na skype z Andreasem, z którym rozmawiałam potem tylko raz, dopiero wtedy szczerze się śmiałam. Cieszyłam się jak dziecko, że mam przy sobie Patricka. 
-O, kogo ja tu widzę!- zawołała Marlena, gdy zobaczyła jak wchodzimy do mieszkania- Czemu mi nie powiedziałaś, że Patrick przyjedzie?
-Bo sama o tym nie wiedziałam. Zrobił mi rano niespodziankę- odpowiedziałam radośnie- To co jest na śniadanko?
-Jajecznica na bekonie, ale widzę, że przyda się jeszcze jedno nakrycie. Siadajcie do stołu. A ty mów co tam u ciebie słychać.
Dzień spędziliśmy na wygłupach w parku, kinie i centrum handlowym. Wrzuciłam kilka naszych zdjęć na facebooka. Niech Wellinger nie myśli, że tylko on może się spotykać z dziewczynami, a ja nie mam prawa z kolegami. Nie wiem dlaczego, ale chciałam mu utrzeć tym nosa. Wzbudzić jego zazdrość, aby sobie o mnie przypomniał. Wiedziałam, że między mną a Patrickiem jest tylko przyjaźń, mimo to miałam nadzieję, że Andi pokaże, iż mu na mnie nadal zależy. 

~Andreas~
Miałem ciężki dzień w szkole, pisałem sprawdzian z matematyki oraz chemii. Uczyłem się do drugiej w nocy, przez co byłem ledwo żywy. Wypiłem chyba trzy kawy, a nadal byłem śpiący. Po lekcjach pragnąłem znaleźć się w swoim łóżku i nie wstawać z niego do poniedziałku. Gdy dotarłem do domu, Karl powiedział abym sprawdził facebooka. Nie chciał mi powiedzieć o co chodzi, więc od razu włączyłem laptopa. Ujrzałem kilka zdjęć Magdy z Patrickiem, zagotowała się we mnie złość. Czyli tak spędziła dzień moja dziewczyna. Zamknąłem z trzaskiem komputer, wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu. Nogi same mnie poniosły pod dom Sarah. Ostatnio mieliśmy bardzo dobry kontakt, więc miałem nadzieję, że mnie przyjmie. Tak też się stało. Jej chłopak wyjechał na wycieczkę, rodziców nie było. Wygadałem się. Była pierwszą osobą, której opowiedziałem wszystko to, co czuję i jak bardzo działa mi na nerwy Patrick. Nie przerywała, słuchała uważnie.
-Powiedz jej to- usłyszałem od niej, gdy skończyłem mój monolog. Spojrzałem na nią pytająco- Powiedz jej to co mi. Jeśli cię kocha, zrozumie- nie byłem do końca pewny czy mam na to odwagę. Postanowiłem jednak spróbować przy pierwszej okazji. Szkoda, że nie było wiadomo kiedy ta okazja nadejdzie. 


Tydzień później Magda i Marlena dostały świetną propozycję wyjazdu na praktyki do Niemiec. Bez zastanowienia zgodziły się. Taka okazja mogłaby się nie zdarzyć prędko. Jeszcze bardziej uszczęśliwiało Magdę to, iż to wszystko będzie w Monachium. Perspektywa zobaczenia się z Andreasem była bardzo kusząca. Nie mogła doczekać się dnia, w którym  go ujrzy.
Wszystko to sobie zaplanowała. Umówiła się z Karlem, że pożyczy jej klucze do jego mieszkania i razem z Marleną pójdzie do kolegi. Ona natomiast zrobi niespodziankę Andiemu.

Lot minął jej bardzo szybko.W drodze z lotniska dała znać Karlowi, aby wychodził z domu. Kiedy ujrzała brązowookiego pod blokiem, spojrzała na Marlenę i zobaczyła jak uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Była ciekawa czy, gdy widzi Andreasa, ma takie same iskierki w oczach jak przyjaciółka. Pierwsza z samochodu wyszła, a raczej wybiegła Marl. Od razu wpadła w ramiona Geigera. Wyglądali jakby zapomnieli o otaczającym ich świecie. Stali tak chwilę, ale Magda chrząknęła przypominając im, że ona też tu jest. Chłopak przytulił dziewczynę przyjaciela i wręczył klucze dziewczynie. Następnie razem z "przyjaciółką" Marleną udał się do kolegi. Madzia natomiast poszła na sąsiednią ulicę do sklepu, by kupić szampana. Miała zamiar z Wellim uczcić jej pobyt w Monachium.

Otworzyła po cichu drzwi i weszła bezszelestnie do salonu. To co zobaczyła przeraziło ją. Wybiegła niezauważona z mieszkania. Nie wiedziała gdzie ma się udać, więc po prostu szła przed siebie. Nie chciała się z nikim kontaktować, dlatego wyłączyła telefon. Łzy płynęły strumieniami po jej policzkach. Błąkała się bocznymi uliczkami miasta, w których kryli się zazwyczaj jacyś menele i podejrzane typy. Wyglądała jak siedem nieszczęść z rozmazanym tuszem do rzęs, zmierzwionymi włosami. W głowie miała nadal obraz Wellingera oraz TEJ dziewczyny. Oparła się o ścianę jednego z budynków powstrzymując się przed kolejnym wybuchem płaczu.
Usłyszała za sobą szybkie kroki, potem poczuła ból i wszystko co ją otaczało było tylko ciemnością.

__________________________________________________________
Wiem, nie było mnie tu baaaaardzo długo, ale proszę, nie bijcie. :(
Egzaminy na szczęście już za mną, teraz tylko poprawy przed końcem roku. Obiecuję, że moja frekwencja na blogu wzrośnie. Chociaż nie na długo, bo zbliża się już koniec opowiadania. ;)

21 marca 2014

Rozdział 10

~Magda~
I ponownie nadszedł czas naszego pożegnania. Stałam na lotnisku przytulona do Andreasa. Z jednej strony nie chciałam go opuszczać, a z drugiej moje oczy stawały się coraz bardziej wilgotne. Nie lubiłam jak ktoś na mnie patrzy kiedy płaczę. Zebrałam się w sobie i najbardziej naturalnym głosem, na jaki w tej chwili było mnie stać, powiedziałam:
-Kocham Cię. Nie zapominaj o tym, proszę.
-Możesz być pewna, nie zapomnę o tym nigdy- widziałam, że jemu też nie było łatwo. Nie wiedzieliśmy, czy zobaczymy się jeszcze w tym roku. Mimo, iż on miał sporo wolnego od szkoły przez jakieś niemieckie święta, mi pozostawały tylko weekendy oraz pojedyncze dni. Nie miałam ochoty myśleć o tym. Pragnęłam mieć go na zawsze przy sobie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Marleny:
-Musimy już iść. Spóźnimy się na samolot-pocałowałam Andiego, uściskałam Karla i ruszyłam za przyjaciółką, pomachałyśmy na pożegnanie. Gdy zniknęli nam z pola widzenia, nie hamowałam już łez. Pozwoliłam im swobodnie płynąć.

Nowa szkoła. Nowi ludzie, nauczyciele, otoczenie. Podsumowując- stres. Jak to dobrze, że miałam przy sobie moją kochaną przyjaciółkę. Gdyby nie ona, umarłabym z przerażenia.
-Głowa do góry! Poradzisz sobie- zapewniała. Łatwo jej było mówić. Ona szybko nawiązywała kontakty z ludźmi. Ja byłam tą nieśmiałą, szarą myszką, która czuła się dobrze tylko w swoim gronie najbliższych.
Życie nie jest łatwe, trzeba walczyć ze słabościami. Dam radę- myślałam. Przecież to nie musi być takie straszne.
Wychodząc po szkole, czekał na mnie sms:

Od: Andi
Jak było pierwszego dnia, skarbie?

Do: Andi
Jak to w szkole, okej. Nie potrzebnie się tak obawiałam. Nauczyciele wydają się być normalni, ludzie też. Myślę, że będzie dobrze ;)

Od: Andi
A widzisz, mówiłem Ci przecież. Miłego popołudnia. 

Andreas bardzo się troszczył. Gdy rozmawialiśmy przez skype  o szkole pocieszał mnie, motywował. Byłam mu za to na prawdę wdzięczna. Wiedział, że to stresująca sprawa. Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć.

~Andreas~
Leżałem po treningu w łóżku i rozmyślałem. Ostatnio zaniedbałem swoich przyjaciół. Większą część mojej głowy zaprzątały skoki i Magda. Dziwiłem się, że Karl jeszcze ze mną chce rozmawiać. Nasze kontakty się osłabiły tak jak z resztą paczki. Jakoba, Marie i Lorenza widziałem chyba 2 tygodnie temu w szkole. Szkoła- to jest kolejna rzecz, w której mam zaległości. Trzeba wziąć się za siebie- pomyślałem.
-Cześć wszystkim- przywitałem się ze znajomymi, kiedy przyszedłem do najbardziej nie lubianego miejsca przez wszystkich uczniów- Co tam u was słychać?
-No hej Andreas! Dawno cie nie było w budzie- powiedział Jakob- Sezon udany, co nie?
-Jak najbardziej. Nawet nie tylko ze względu na skoki- odpowiedziałem i mrugnąłem porozumiewawczo.
Resztę dnia spędziłem na nudnych lekcjach, gadając z przyjaciółmi i dostając upomnienia od nauczycieli za to.
Po szkole wybraliśmy się w piątke do naszej ulubionej knajpy na pizzę. Tego mi było trzeba. W końcu nie miałem poczucia, że się od nich oddalam. Dawno się tak nie uśmiałem z żartów Lorenza. Do naszego stolika podeszła Sarah.
-Przepraszam za spóźnienie, ale są straszne korki- oznajmiła i się do nas dosiadła. Spojrzałem pytająco na Karla, a on tylko wzruszył ramionami.
-Co ona tu robi?- zapytałem po cichu Jakoba.
-Postanowiliśmy ocieplić z nią relacje podczas twojej nieobecności. Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe- odpowiedział.
-Nie, jest spoko- westchnąłem. Może nie będzie tak źle...
I rzeczywiście nie było. Poczułem się jak za starych, dobrych czasów. Gdy w szóstkę spotykaliśmy się po lekcjach, siedzieliśmy podczas lunchu przy stoliku. Między nami nie było żadnych spięć. Pomyśleć, że było tak jeszcze na początku roku.
Wieczorem pożegnałem się ze znajomymi i poszedłem w stronę domu. Usłyszałem za sobą głos Sarah, odwróciłem się.
-Andi, ja wiem, że to może dziwne, ale ja naprawdę się zmieniłam. Nie chcę, aby między nami była nadal ta cholerna nienawiść. Przepraszam cię.
-Nie musisz przepraszać, nie tylko ty byłaś winna. Nie rozmawiajmy już o tym. Było, minęło- uśmiechnąłem się do niej życzliwie- Odprowadzę cię do domu, jeśli chcesz.
-Chętnie- odpowiedziała. Zauważyłem ulgę w jej oczach.
Przez całą drogę nadrabialiśmy te kilka miesięcy. Sporo się pozmieniało. Miała chłopaka, wybrała studia, jej ukochany kot zginął. Widziałem, że nasze relacje się już poprawiają. Życzyłem jej miłego wieczoru i podążyłem do domu. Czekało mnie uzupełnianie dwutygodniowej nieobecności w szkole. Zapowiadała się długa noc.

Okazało się, że Sarah świetnie radzi sobie w szkole i zaproponowała mi pomoc w nauce. Zgodziłem się bez zastanowienia, ponieważ miałem duże braki w szkole, a nie mogłem jej zawalić.
Siedzieliśmy właśnie nad matematyką, kiedy na skype zadzwoniła do mnie Magda.
-Cześć- rzuciłem radośnie.
-Hej- odpowiedziała lekko zdziwiona, gdy zobaczyła obok mnie moją eks- Co porabiacie?
-Uczymy się z matematyki- powiedziała Sarah- Muszę przyznać, że Andi słabo kojarzy i trochę czasu nad nią spędzimy.
-No to ja wam już nie przeszkadzam- westchnęła.
-Co się dzieje?- zapytałem podejrzliwie.
-Nic, chciałam cię po prostu zobaczyć. Pa.
-Pa- odpowiedziałem. Coś było nie tak, ale nie miałem w tej chwili głowy do zastanawiania się, matma na mnie czekała.
Skończyliśmy omawiać dział trochę po północy. Zjedliśmy z trzy paczki ciastek i kilka litrów herbaty. Było późno, więc postanowiłem odprowadzić Sarah, dla jej bezpieczeństwa. Szliśmy prawie opustoszałą ulicą.
-Wiesz, brakuje mi trochę naszej bliskości, dobrych kontaktów- wyznała- Przeze mnie nasza miłość przepadła i niestety przyjaźń też.
-Ej, przecież przyjaźń można jeszcze odbudować- pocieszyłem ją.
-Tak sądzisz? Dziękuję- uśmiechnęła się ciepło.
-To ja dziękuję, że spędziłaś ze mną kilka godzin nad tą cholerną matematyką. Bez ciebie bym sobie nie poradził- czułem, iż nasze relacje stają się coraz lepsze. Nie było między nami tej niezręczności, która panowała przez pierwszy tydzień.
-To jesteśmy na miejscu. Dobrej nocy Andreasie- powiedziała i dała mi buziaka w policzek.
-Dobranoc.

~Magda~
Do domu wróciłam uradowana. Pierwszy raz dostałam 6 ze sprawdzianu z biologii. Chciałam się ze wszystkimi podzielić tą radosną nowiną, więc postanowiłam zadzwonić do Welliego. Akurat był aktywny na skype. Jakie było moje zdziwienie, kiedy koło niego ujrzałam jego byłą. Nagle cała euforia radości mi przeszła, a na jej miejsce wstąpił smutek. Powiedziała, że uczą się matmy i zejdzie im się jeszcze trochę. TROCHĘ. Czyli ile? Godzinę? Dwie? A może kilka dni? Szybko zakończyłam rozmowę, żeby nie rozpoznała jak te słowa mnie poruszyły.
Leżałam wieczorem na łóżku próbując zasnąć. Jak na złość sen nie przychodził. Cały czas miałam w głowie Sarah i Andiego. Co teraz robią? Uczą się czy może świetnie bawią? Wiedziałam, że nie śpi, ponieważ nie dostałam od niego smsa na dobranoc jak co wieczór. W końcu po kilku godzinach wiercenia się przeniosłam się do krainy Morfeusza.
__________________________________________________________
Wreszcie udało mi się coś napisać. Kompletnie straciłam wenę!
Kamil zdobył kryształową kulę. Chyba jeszcze do mnie to nie dotarło. Moja radość objawi się pewnie w niedzielę podczas zakończenia sezonu.
Nie mam pojęcie kiedy napiszę kolejny rozdział, przepraszam.

10 marca 2014

Rozdział 9

Magda i Andreas kontaktowali się ze sobą przez cały czasu od ostatniego spotkania. Kibicowała mu z całego serca w konkursach Letniego Grand Prix. Była dumna, kiedy chłopak osiągał bardzo dobre miejsca. Podczas wywiadów mówił, że to dzięki wsparciu jego wspaniałej dziewczyny "lata ponad chmury".

~Magda~
-Paszport masz?
-Mam.
-Bilety, pieniądze?
-Mam mamo. Nie musisz się martwić, że czegoś nie wzięłam. Jestem już dużą dziewczynką- powiedziałam, po czym przytuliłam się do rodzicielki. Ona nadal myślała, że jestem dzieckiem i sobie nie poradzę.
-Wiem kochanie, ale to twój pierwszy poważny wyjazd bez nas.
-Poradzę sobie. Poza tym jedzie ze mną Marlena. Ona ma głowę na karku, więc z nią nie zginę- zapewniłam jeszcze raz mamę. Trochę ją rozumiałam. Pierwszy raz jechałam za granicę bez rodziców, jednak byłam dobrej myśli.
Prosimy odpiąć pasy- rozbudził mnie głos stewardessy. Wylądowaliśmy na lotnisku w Monachium. Wszystkie procedury szybko przeszły i już po 20 minutach stałyśmy z Marl i szukałyśmy wzrokiem Andiego, który miał nas odebrać. Wreszcie ujrzałam go w tłumie. Nie zastanawiając się wcale wpadłam mu w ramiona. Tak bardzo za nim tęskniłam. Dałam mu soczystego buziaka i po chwili zauważyłam jeszcze jedną postać stojącą tuż za Wellim.
-Cześć, jestem Karl. Ty jesteś Magda, prawda?
-Tak. Miło mi cię poznać. To jest moja przyjaciółka Marlena- powiedziałam i wskazałam na dziewczynę stojącą obok mnie. Geiger- bo tak miał na nazwisko ten chłopak- był przyjacielem Andreasa oraz jego współlokatorem. Chłopcy zabrali nasze walizki, a my wsiadłyśmy do samochodu.

Mieszkanie było ładnie urządzone, czyste. Albo obaj byli czyściochami, albo przed naszym przyjazdem posprzątali, ponieważ spodziewałam się czegoś gorszego. W końcu żyło tam dwóch facetów, a tu jednak taka miła niespodzianka. Rozpakowałyśmy walizki w pokoju gościnnym, odświeżyłyśmy się po podróży i wszyscy czworo poszliśmy na obiad do restauracji. Zauważyłam, że Karl przygląda się Marl. Chyba wpadła mu w oko... Wydawało mi się, iż z wzajemnością. 
-Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało- szepną mi do ucha Andi. 
-Mi ciebie też- odpowiedziałam i ścisnęłam go za rękę. Tak bardzo się cieszyłam, że mogę go dotknąć. Kamerka internetowa nie oddaje tego uroku, którego ma w sobie Wellinger. 
Po zjedzeniu wszystkich pyszności, wybrałam się z Andreasem na spacer do parku. Szliśmy wtuleni w siebie. Było nam tak dobrze razem. 

~Andreas~
Miałem wielkie szczęście, że spotkałem Magdę. Po zerwaniu z Sarah dużo imprezowałem, piłem i podrywałem po kolei wszystkie dziewczyny. Ona mnie zmieniła. Nie byłem już tym samym człowiekiem co 2 miesiące temu. Przygnębiał mnie fakt, że dzieli nas tyle kilometrów. Teraz, gdy była ze mną chciałem się nacieszyć jej obecnością w stu procentach. 
Usiedliśmy na ławce w parku. Położyła głowę na moim ramieniu i podziwiała zachód słońca. Spoglądałem na nią ukradkiem. Była taka piękna. W końcu się odezwała:
-Wiesz, niektórzy mnie przed tobą ostrzegali. Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież jesteś wspaniałym człowiekiem. Jaką krzywdę mógłbyś mi wyrządzić? Ludzie zbyt pochopnie oceniają innych.
-To prawda. Jednak jest w tym trochę prawdy- odpowiedziałem trochę zaskoczony tym co mi wyznała. Postanowiłem, iż powiem jej o wszystkim. Nie chciałem, żeby żyła w kłamstwie.
-(...) No i tak mniej więcej prezentuje się moja przeszłość. Właściwie to ostatnie kilka miesięcy. Nadal uważasz, że jestem taki świetny?
-To nie ma znaczenia Andi. Ważne jest to, iż się zmieniłeś. Jestem ci wdzięczna, że to mi powiedziałeś. Kocham cię- podsumowała mój monolog. Pocałowałem ją delikatnie, potem już z trochę większym naciskiem. Gdy dotknęła moją szyję, poczułem przyjemne dreszcze. Jej dotyk tak na mnie działał. 
-Ekhem- usłyszałem znajomym głos za plecami- Przepraszam, że wam przeszkadzamy, ale my już pójdziemy do domu- powiedział Karl. 
-Okej, my zaraz do was dołączymy- bąknąłem- Kiedy ruszyli w kierunki osiedla, spojrzałem Magdzie w oczy i westchnąłem:
-Robi się już chłodno. Zbieramy się kochanie?
-Dobrze. Możemy iść.
Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy przed siebie. 

Andii,Andii- usłyszałem szept. Otworzyłem oczy i ujrzałem Magdę.
-Wszystkiego najlepszego- powiedziała i odnalazła swoimi wargami moje. Powitany przez soczysty pocałunek- takie poranki to ja mógłbym mieć codziennie. 28 sierpnia- moje dziewiętnaste urodziny. Po wczorajszym spacerze oglądaliśmy we czwórek film. Dziewczyny zasnęły przed końcówką.
-Proszę to dla ciebie- podała mi starannie zapakowane pudełko. Rozpakowałem je i nie mogłem wierzyć własnym oczom. Koszulka klubu piłkarskiego Bayernu z autografami wszystkich piłkarzy! Boże, jak ona mnie dobrze zna!- pomyślałem.
-Dziękuję, jest wspaniała!- wyznałem, po czym przytuliłem ją mocno- Kocham cię, wiesz?
-Wiem- odpowiedziała.

Wieczorem poszliśmy do klubu. Zapoznałem Magdę z kilkoma znajomymi. Przyjęli ją ciepło, co mi się bardzo spodobało, bo przyjaciele są dla mnie ważni. Nie schodziliśmy prawie z parkietu, impreza była świetna. Ktoś szturchnął mnie za ramię:
-Wszystkiego najlepszego Andreasku!- byłem nazywany tak tylko przez jedną osobę- Sarah. Odwróciłem się i ujrzałem wysoką blondynkę, za którą jeszcze pół roku temu mogłem oddać wszystko.
-Dziękuje- odpowiedziałem, starając się o jak najmilszy ton. Nie chciałem, aby znajomi poczuli się nieswojo. W końcu kiedyś należała do naszej paczki.
-Poznasz mnie ze swoją koleżanką?- powiedziała i wskazała na Mag.
-Sarah, to jest Magda- moja dziewczyna. Magda, to jest Sarah- moja była dziewczyna- jak to głupio brzmiało- pomyślałem. W ogóle cała sytuacja była dziwna. Poznanie się eks z obecną. Dlaczego akurat dziś? Miałem nadzieję, że to nie zepsuje nam wieczoru.
-No nic, ja będę już leciała. Miłej zabawy z Magdą...-oznajmiła, zmierzyła ją od stóp do głów i uśmiechnęła się ironicznie. Gdyby wzrok mógł zabijać, Sarah już dawno leżałaby martwa, a ja poszedłbym do więzienia. Nie miała prawa tak patrzeć na moją dziewczynę. Jednak zaraz później odetchnąłem z ulgą, że sobie poszła.
-Bardzo ładna ta twoja była-stwierdziła Mag.
-Ty jesteś piękniejsza- odpowiedziałem mocno ją do siebie przyciągając. Nasze ciała dopełniały się idealnie. Zacząłem gładzić jej włosy. Poczułem jej oddech na mojej klatce piersiowej. Trzymałem w ramionach cały swój świat. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek z większą zachłannością. Ręce, które początkowo spoczywały na jej plecach, zaczęły schodzić powoli w dół nie zależnie od mojej woli. Wbiłem się wargami w jej usta jeszcze mocniej. Poczułem jej dłonie w moich włosach, po plecach przeszły mi ciarki. Było nam tak dobrze.
-Andi! Chodź na tort!- usłyszałem za plecami głos kolegi. Człowieku, czemu właśnie teraz?! Niechętnie się od siebie odsunęliśmy. Poszliśmy do stolika, na którym stał już tort z zapalonymi świeczkami. Pomyśleli o wszystkim.
Chciałbym żeby była tą jedyną, z którą ułożę sobie życie- pomyślałem życzenie i zdmuchnąłem ogień.
__________________________________________________________
No i pojawiła się Sarah. Już mam troszkę dość tych wszystkich słodziasznych scen. Trzeba będzie wprowadzić ciut zamętu. :)
Nie wiem jak długie wyjdzie mi to opowiadanie, ale wydaję mi się, że będę je pisać chyba do czerwca (oby nie!).
Chciałabym cofnąć się w czasie... Tak do pierwszego konkursu Pucharu Świata w tym sezonie. Nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec :(

CZYTASZ=SKOMENTUJ

4 marca 2014

Liebster Award

Witam!
Dziś post będzie nieco inny, ponieważ nie mam dla Was kolejnego rozdziału. Ostatnio zostałam nominowana do pewnego tagu krążącego w blogosferze. Pomyślałam, że to będzie fajna odskocznia od opowiadania :)

Miałam przyjemność zostać nominowaną przez schneiderowa_95. Jedno z jej fanfiction: http://story-about-austrian-ski-jumpers.blogspot.com/

Co to jest „Liebster Award”?

Nominacja do „Liebster Award” jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym na ich blogach) oraz zadajesz im 11 pytań. nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania i odpowiedzi:

1. Czym się interesujesz?
Nie będzie to zaskoczeniem jeśli napiszę, że skoki narciarskie i pisanie. Chciałam wiązać z tym moją przyszłość, jednak plany czasem się zmieniają.

2.Trzy cechy twojego idealnego męża to...?
-zabawny
-uprzejmy
-spontaniczny

3. Skąd czerpiesz inspiracje do pisania?
Głównie to moja wyobraźnia nad tym pracuje. Zazwyczaj siedzę sobie w szkole, obserwuję ludzi i wpadam na jakiś pomysł, zapisuję go, a potem wprowadzam do opowiadania. Więc mogę powiedzieć, że z życia codziennego.

4. Ulubiony film?
Trudno mi jest wybrać jeden. Trzy metry nad niebem (obie części), Lol, Step Up (wszystkie części), Szczęściarz, Charlie St.Cloud i wiele innych.

5. Wolisz słodkie kłamstwo czy gorzką prawdę?
Gorzką prawdę

6. Jaki jest Twój przepis na idealną randkę?
Z osobą, którą na prawdę kocham randka będzie zawsze idealna. 

7. Twoje największe marzenie?
Teraz? Pojechać na Letnie Grand Prix do Wisły. 

8. Gdzie chciałbyś/chciałabyś zamieszkać na świecie?
W Niemczech lub Anglii.

9. Którą porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?
Najbardziej lubię wiosnę, ponieważ wszystko budzi się do życia. Lato jest zbyt gorące, zima zbyt zimna, dlatego wiosna jest dla mnie idealna.

10. Jaki prezent urodziny chciałbyś/chciałabyś dostać najbardziej?
Bilety na otwarcie Mistrzostw Świata w piłce siatkowej w Warszawie

11. Twój sposób na poprawę humoru?
Coś słodkiego, dobra muzyka i komedia romantyczna.

Moje pytania:
1. Dlaczego postanowiłaś pisać opowiadania w internecie?
2. Twoje ulubione opowiadanie? (link)
3. Czy znajomi wiedzą, że piszesz?
4. Idealny dzień?
5. Oglądasz skoki narciarskie na bieżąco?
6. Gdybyś mogła wcielić się w rolę jakiejś postaci z Twojego opowiadania, kto by to był?
7. Ulubiony film romantyczny?
8. Gdybyś mogła przenieść się w przeszłość, to jaka byłaby to epoka?
9. Ulubiony zespół?
10. Herbata zielona czy owocowa?
11. Chciałabyś związać się ze skoczkiem narciarskim?

Nominuję:
1. http://pusta-obietnica.blogspot.com/
2. http://opowiadanieoskokachnarciarskich.blogspot.com/
3. http://pisac-o-marzeniach.blogspot.com/
4. http://powiew-milosci.blogspot.com/
5. http://real-life-real-love.blogspot.com/
6. http://sad-story-bro.blogspot.com/
7. http://spelnione--marzenie.blogspot.com/
8. http://obok-siebie.blogspot.com/
9. http://lazurowe-spojrzenie.blogspot.com/
10. http://mialo-byc-sto-lat.blogspot.com/
11. http://ponownie-ty.blogspot.com/


W weekend postaram się napisać kolejny rozdział. :)

26 lutego 2014

Rozdział 8

Od powrotu do domu Magda i Andreas kontaktowali się ze sobą codziennie. Rozmawiali ze sobą na Skype i Facebooku, pisali smsy. Dziewczyna mieszkała już z Marleną w ich wynajętym mieszkaniu, coraz bardziej klimatyzowała się w mieście. Andi jeździł na treningi i odpoczywał, ponieważ następny konkurs miał dopiero 9 sierpnia. 

~Andreas~
Obudziłem się dosyć wcześnie, była godzina 7 rano, a mogłem spokojnie pospać do 10. Trening miałem dopiero o 15. Jednak nie mogłem spać. Myślałem o tym, jaki prezent sprawić Magdzie na jej szesnaste urodziny, które były za dwa dni, czyli siódmego sierpnia. Przekręcałem się z boku na bok, nie mogąc wymyślić czegoś sensownego. Około godziny ósmej, w końcu mnie olśniło. Sprawdziłem najbliższe loty do Polski, pojechałem do jubilera i zadzwoniłem do Marl.
- Będzie mi potrzebna twoja pomoc.
-A może najpierw takie "cześć"?- odpowiedział mi głos w słuchawce- O co chodzi?
-Wiesz, że niedługo są urodziny Magdy, nie? Będzie mi potrzebne miejsce do spania jutro wieczorem, ale tak żeby Mag się o tym nie dowiedziała.
-Co ty kombinujesz Wellinger?- zapytała podejrzliwie Marlena.
-Chcę zrobić dla niej niespodziankę. Po prostu znajdź mi kogoś, kto mnie przenocuje, proszę- powiedziałem błagalnym tonem, który poskutkował.
-Okej, załatwione. Wyślę ci adres jak kogoś znajdę.
-Dziękuję! A i jeszcze jedno...- dodałem niepewnie.
-Co?
-Bo ja kompletnie nie znam miasta... Czy ten ktoś mógłby po mnie przyjechać na lotnisko?
-Jej, ty to masz wymagania- zaczęła zrzędzić- Ale jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki, wybaczę ci to. Przyjadę z tym kimś po ciebie. Na twoim miejscu nie kontaktowałabym się teraz z Madzią. Chyba nie chcesz wypaplać jej niespodzianki, prawda?
-Dzięki po raz kolejny. Chyba masz rację, spróbuję się z nią nie kontaktować- powiedziałem cześć i się rozłączyłem. W dobrym nastroju poszedłem na trening.

Trener stwierdził, że skakałem "jak na skrzydłach". To prawda. Dzięki dobremu humorowi rozpierała mnie energia i mogłem skakać nawet po 300 metrów. Co prawda skoki były znacznie krótsze, ale i tak prezentowały się świetnie.
-Widać, że bycie w związku ci służy, Andi- powiedział, kiedy schodziłem ze skoczni. Stanąłem jak wryty, skąd on mógł to wiedzieć? Ach, tak. Zapewne to sprawka Freitaga. Nie dałem po sobie poznać, że jestem lekko poirytowany i wykorzystałem okazję:
-Trenerze, czy mógłbym wziąć "wolne" od treningów do 8 sierpnia? Myślę, iż moja forma jest wystarczająco dobra, żeby odpuścić sobie te dwa ostatnie.
-No nie jestem tego pewny chłopcze. A co jest powodem tego, że cię nie będzie?
-Chciałem wybrać się do Polski. Wie pan, moja dziewczyna ma siódmego urodziny. Chciałbym je z nią spędzić...
-Pierwszy i ostatni raz się na to zgadzam. Jesteś młody, masz prawo się zakochać. Ale pamiętaj, że gdy wrócisz masz być zwarty i gotowy do ćwiczeń, a co najważniejsze- trzeźwy.
-Będę,będę- zapewniłem go- Dziękuję bardzo!
-No idź już, idź.

~Magda~
Dzień zapowiadał się dziwnie. Obudziłam się w południe. Zdziwiło mnie, że nie ocknęłam się,gdy Marlena wstawała. Byłam sama w domu, co było podejrzane, gdyż wcześniej jak przed 14, nie wychodziłyśmy z domu na miasto. Nie czekał na mnie sms od Andiego jak co rano. 
-Gdzie byłaś?- zapytałam przyjaciółkę, kiedy wróciła do mieszkania o 19.
-Musiałam załatwić kilka spraw.
-Przez cały dzień?
-Tak, zeszło mi się trochę. Spotkałam na mieście Klaudię i poszłyśmy na kawę. A ty co robiłaś dzisiaj?
-Sprzątałam i oglądałam filmy. Andreas w ogóle nie dał o sobie znaku życia. Napisałam do niego, do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi.
-Może trening mu się przedłużył.Wiesz jak jest, dziewiątego ma przecież konkurs. Na pewno jutro do ciebie napisze.

Następny dzień okazał się być taki sam- zero odpowiedzi. Zaczęłam już się tym martwić. Do głowy przychodziły mi różne myśli, aż zwariować było można. Marl postanowiła, że pójdziemy na zakupy, ponieważ stwierdziła, iż nie wytrzyma ze mną sekundy dłużej, gdy się tak zamartwiałam. Nie miałam najmniejszej ochoty na wyjście do galerii, ale jak przyjaciółka się uprze to nie ma szans na sprzeciw. Właśnie taka była Marlena, ale za to właśnie ją uwielbiałam. Potrafiła mnie rozweselić nawet wtedy, kiedy miałam największą chandrę. 
Namówiła mnie na kupno sukienki, która nadawała się raczej na imprezy. W ogóle nie była mi potrzebna, no ale Marl ma dar przekonywania. Nie była taka droga, bo upolowana na wyprzedażach, co również przyczyniło się do zakupu. 
Poszłam spać dosyć wcześnie, gdyż miałam już dość tych wszystkich niepokojących myśli, krążących w moim umyśle. 

Rano zostałam gwałtownie obudzona przez przyjaciółkę, co bardzo mi się nie spodobało. Jednak, gdy ujrzałam w kuchni ciasto z napisem "Wszystkiego najlepszego Magda", rozchmurzyłam się. Zupełnie zapomniałam o moich urodzinach. Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki. Chciałabym żeby Andreas był przy mnie-pomyślałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam...JEGO!
Kolana się pode mną ugięły. Serce zaczęło mocniej bić, a ręce drżały. Nie wierzyłam własnym oczom. Stałam jak słup soli, ale na ziemię sprowadził mnie głos, który rozgrzał moje serce do czerwoności:
-Wszystkiego najlepszego Madziu!
Rzuciłam mu się na szyję, nie chcąc go już nigdy puścić. Tak bardzo się o niego martwiłam! A on przyjechał do Polski dla mnie. Był po prostu idealny.
Rozpakowałam małe pudełeczko podarowane przez Andiego. W środku był naszyjnik i zawieszka w kształcie litery A wysadzana małymi diamencikami. Żebyś zawsze miała kawałek mnie przy sobie- powiedział. Pocałowałam go nie mogąc nadal uwierzyć w to, że jest tu ze mną. To było zbyt piękne żeby było prawdziwe!
-Kiedy tu przyjechałeś?
-Wczoraj rano, przenocowałem u Konrada, waszego znajomego- odpowiedział.
-Skąd go znasz?- zapytałam lekko zdziwiona.
-Marlena mnie z nim zapoznała.
-A to dlatego jej nie było cały dzień! Nie ładnie tak ukrywać sekrety przed swoją przyjaciółką- powiedziałam do niej.
-Oj tam, to było w słusznej sprawie- usprawiedliwiała się- Chyba nie jesteś na mnie zła?
-Oczywiście, że nie jestem. Dzięki tobie Andreas jest tu ze mną- odpowiedziałam, po czym cmoknęłam ją w policzek. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu są teraz obok mnie. Czułam się jakbym była w niebie.


Razem z Marleną i kilkoma znajomymi poszli uczcić urodziny do klubu. Przydała się jej zakupiona sukienka. Impreza była świetna. Większość czasu spędzała z Andim, który jako najstarszy z paczki miał ukończone osiemnaście lat- już nie długo dziewiętnaście- kupił im kilka piw. Około 3 w nocy wrócili padnięci do domu. Magda poszła pod prysznic, a Wellinger rozłożył się wygodnie na kanapie i rozmyślał. Cieszył się, że ma tak wspaniałą dziewczynę. Pogrążony w rozmyślaniach nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna siadła koło niego.
-O czym tak myślisz?- zapytała
-O tobie. O tym jakie mam szczęście, że cię spotkałem. Zmieniłaś mnie, mimo tak krótkiego czasu. Kto wie co teraz bym robił? Może podrywałbym nadal każdą dziewczynę, a potem szybko o niej zapominał, tak jak po zerwaniu z Sarahą. Dzięki tobie jestem lepszym człowiekiem. Kocham Cię.
-Ja ciebie też kocham- odpowiedziała po czym się do niego przytuliła- Wiesz co, znalazłam zdjęcie z klubu,  w którym byłam jak przyjechałam do Wisły.W tle był chłopak bardzo podobny do ciebie. Byłeś wtedy tam?
Widziała, że się waha. W końcu powiedział:
-Tak, byłem wtedy tam. Widziałem ciebie, ale nie podszedłem, bo myślałem, że Patrick jest twoim chłopakiem. Trzymaliście się razem i nie chciałem wam przeszkadzać- czuł jak zaczyna się rumienić.
-To słodkie, ale podczas konkursu jednak do mnie zagadałeś...
-Bo już nie mogłem się powstrzymać. Widziałem cię w oknie hotelowym jeszcze tego samego dnia, co byłaś w klubie.
-Jak to? Ja ciebie nie widziałam.
-Podziwiałaś wtedy góry.
-Kurcze, czasami za bardzo odrywam się od rzeczywistości- zaśmiała się, po czym pocałowała go w usta. On odwzajemnił jej pocałunek z większą zachłannością.

~Magda~
Obudziłam się rano, czując chłód. Nie czułam ciepła towarzyszącego przy zasypianiu, ciepła jego ciała. Leżałam w łóżku sama, a kołdra na podłodze. Do niczego nie doszło- wyprzedzając wasze myśli.
Z kuchni dobiegały mnie odgłosy krzątaniny i przepiękny zapach. Wchodząc do pomieszczenia, powitał mnie promienny uśmiech i długi buziak Andreasa. Na śniadanie zrobił pyszne naleśniki z sosem czekoladowym.
-Z dnia na dzień coraz bardziej się w tobie zakochuję- powiedziałam, kończąc posiłek.
-Mam tak samo, słoneczko- odpowiedział, po czym dał całusa w czoło. Zauważyłam, że nad czymś intensywnie rozmyśla.
-Dziś popołudniu muszę wracać do Niemiec- zaczął- Jutro jest konkurs. Tak bardzo nie chcę cię zostawiać. Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu. Nie widzieliśmy się przecież ponad tydzień.
-Masz jechać i wygrać te zawody, rozumiesz? Skoki są najważniejsze, a ty nie możesz ich sobie odpuszczać.
-Nie, to ty jesteś najważniejsza.
-W tej chwili się mylisz. Ja będę przy tobie zawsze, natomiast konkursy się nie powtarzają. Zobaczymy się przecież w te wakacje- powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
-Masz rację. Jeśli wygram, kupię ci wielki kosz kwiatów. Potrafisz mnie dobrze zmotywować- odparł i puścił oczko.

Po śniadaniu poszliśmy na spacer do pobliskiego parku. Nawet w Polsce nie był do końca anonimowy. Dwie dziewczyny poznały go, poprosiły o autografy i zdjęcia. Zauważyły, że szliśmy za rękę.
-Jesteście parą?- zapytały.
-Tak- odpowiedział Andi bez wahania. Bardzo się z tego ucieszyłam, ponieważ niektórzy sportowcy ukrywają swoje związki, po to by być bardziej rozchwytywanymi przez fanki. On taki jednak nie był. To był MÓJ Andreas.

~Andreas~
Czas pożegnania przyszedł zbyt szybko. Tak bardzo chciałem zostać w Polsce z Magdą. Jednak wiedziałem, że to nierealne. Stałem z walizką na lotnisku, tuląc moją dziewczynę. Nie miałem zamiaru jej w ogóle puszczać, ale usłyszałem głos, który nakazywał udać się do miejsca odlotów mego samolotu. Na koniec jeszcze ją pocałowałem i poszedłem do hali odlotów. Widziałem jak mi macha, zanim zniknęła w tłumie.

__________________________________________________________
Wiem, wiem. Dodaję rozdziały bardzo wolno. Ostatnio nie mam czasu na pisanie przez tą cholerną szkołę, no ale cóż. Trzeba to wszystko przeżyć, w końcu to ostatnia klasa...
A dziś zawody w Falun. Trzymamy mocno kciuki za naszych reprezentantów i niemiecki team. 

19 lutego 2014

Rozdział 7

~Magda~
Budzik zadzwonił mi o godzinie 8. Gwałtownie obudził mnie i Marlenę. Zaspana jeszcze przecierałam oczy. 
-Czego nastawiłaś budzenie, na tak cholernie wczesną porę?!- skarżyła się przyjaciółka.
-O 9 jestem umówiona z Andreasem. Jedziemy nad jezioro. Chcesz się z nami wybrać?
-Nie, dzięki. Ja tu sobie jeszcze smacznie pośpię, a potem spotkam się z Kamilem. Ten Wellinger to ci kompletnie zawrócił w głowie. Która była jak wróciłaś?
-Coś po pierwszej w nocy. Odezwała się ta, której żaden tam Kamilo nie obchodzi- powiedziałam, pokazując jej język.
-Oj tam, oj tam. Dobranoc.
-Śpij dobrze.
Poszłam do łazienki się ogarnąć. Włożyłam na siebie czerwone szorty, do tego koszulę w biało-czarne pionowe pasy oraz moje ukochane trampki. Włosy związałam w koka, podmalowałam lekko oczy. Usta pociągnęłam czerwoną szminką i byłam gotowa do wyjścia. Postanowiłam, że zabiorę aparat, by zrobić jak najwięcej zdjęć okolicy i Welliemu. Usłyszałam pukanie do drzwi, wyszłam po cichu na korytarz. Wylądowałam w jego objęciach. 
-Człowieku, udusisz mnie- zaśmiałam się.
-Ja po prostu chcę się tobą w pełni nacieszyć- odpowiedział i pocałował mnie w czoło. 
-Po co ci ten koszyk?- spytałam unosząc brew.
-No chyba nie sądziłaś, że puszczę cię bez śniadania! Zjesz po drodze w samochodzie- jaki on był troskliwy.
Wyszliśmy przed hotel, gdzie stał nasz transport.
-A tak w ogóle to skąd wziąłeś samochód?
-Mam swoje sposoby- powiedział i puścił mi oczko.
Jadąc nad jezioro obserwowałam okolicę, zajadając się pysznymi tostami oraz popijając ciepłą herbatę z termosu. Zadbał o wszystko- pomyślałam. Rozmawialiśmy głównie o skokach. To był nasz ulubiony temat do rozmów. On dzielił się swoimi przeżyciami, opowiadał jacy są skoczkowie prywatnie, a ja mówiłam jak to oglądałam w telewizji i zawsze się denerwowałam, kiedy coś szło nie po mojej myśli. 
Po pół godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Okolica była cudowna! Wokół roztaczały się lasy, tafla wody niczym nie naruszona odbijała drzewa. Słońce grzało miło po plecach. Siedzieliśmy przytuleni na kocu, na zielonej trawie rozkoszując się ciszą i spokojem. Tego było mi trzeba- chwili odpoczynku od zgiełku. Wyjęłam aparat, zaczęłam robić Andiemu zdjęcia. Nie powiem, że nie był fotogeniczny. Mimo iż, on się upierał, żebym go nie dokumentowała z tak bliska, ja się tym nie przejmowałam. Gdy w końcu mi się to znudziło, Andreas przejął pałeczkę. Stałam po drugiej stronie obiektywu. Zdjęcia robił świetne- kolejna cecha dowodząca o jego doskonałości. Na koniec cyknęliśmy sobie kilka fotek "z rąsi". Postanowiłam, że jedno ustawię sobie na tapetę w laptopie. 

~Andreas~
Jestem szczęściarzem. Nie wiem ile razy to jeszcze powtórzę, ale jestem szczęściarzem, ponieważ mam wspaniałą dziewczynę, której nie oddam nikomu. 
Spędziliśmy nad jeziorem 3 godziny, szliśmy już do auta. Spakowałem wszystko do bagażnika. Otwierała drzwi, ja jednak je zamknąłem. Przycisnąłem ją do samochodu i zacząłem całować. Najpierw w czoło, potem usta, a na końcu szyję. Szepnąłem jej do ucha dwa magiczne słowa: Kocham Cię. Spojrzałem na nią, w oczach miała łzy. 
-O co chodzi?
-Bo ja też ciebie tak cholernie kocham! Tyle, że dziś będziemy musieli się pożegnać. Ty wyjedziesz do Niemiec, ja do Lublina. Kto wie kiedy cię znowu zobaczę?
-Ej, nie martw się! Od czego jest internet, telefony, szybkie linie lotnicze? Jakoś to będzie. Zobaczysz.
-Osiemdziesiąt procent związków na odległość nie przechodzi próby czasu i odległości.
-No to my będziemy w tych dwudziestu, szczęśliwych procentach. Zbyt bardzo cie kocham, żeby pozwolić aby to wszystko się rozpadło, rozumiesz?
-Masz rację- odpowiedziała, uśmiechając się.
-No, tak ma być. A teraz chodź tu do mnie- powiedziałem i mocno przytuliłem- Wracamy do hotelu.
Cały dzień przeznaczyłem dla niej. Nie obchodziło mnie, że koledzy proponowali wyjścia. Ja ten czas chciałem spędzić z moją dziewczyną.
Czekałem na nią przed wejściem do basenu. Ktoś klepną mnie po ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem tego kolesia Patricka. 
-Widzę, że jesteś blisko z Magdą- zaczął-Aby spróbuj ją zranić to będziesz miał ze mną do czynienia. Ona zbyt ufa ludziom takim jak ty. Jej możesz mydlić oczy, ale nie mnie. Pamiętaj, ja zawsze będę krok za tobą i zawsze będę gotów ją wesprzeć, kiedy zobaczy jakim jesteś dupkiem albo gdy będzie potrzebowała pomocy.  
-Kolego, nie zapędzaj się tak. Nie wiesz co jest między nami. Nigdy jej nie zranię, bo ją kocham. Tobie nic do tego- odpowiedziałem ze złością w głosie. Czułem, że jeszcze chwila,a nie wytrzymałbym .
-Pożyjemy, zobaczymy- rzucił i odszedł.
Miałem ochotę mu przywalić tak, aż znajdzie się w szpitalu na ostrym dyżurze. Jednak moją furię opanował głos, lejący miód na moje rozwścieczone serce:
-Już jestem. Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać. Marlena musiała mi opowiedzieć jak spotkała jakiegoś skoczka. Nie ważne, stęskniłeś się?
-Jasne, że tak- powiedziałem i pocałowałem namiętnie, tak by to widział ten dupek.
Magda była dobrą pływaczką. Świetnie się bawiliśmy. Zaproponowałem jej pocałunek w wodzie, tak jak to robią na filmach. Nie mogliśmy się opanować ze śmiechu, ale udało się za trzecim podejściem. 
-Kogo ja tu widzę!- usłyszałem za moimi plecami głos Wanka.
-Cześć. Czego chciałeś?
-Przyszedłem sobie trochę popływać. Mogę się do was dołączyć?
-Jasne- odpowiedziała Madzia.
-A może ze mną wypróbujesz buziaka w wodzie- zaśmiał się.
-Jej pocałunki są zarezerwowane tylko dla mnie- odpowiedziałem, zanim zdążyła otworzyć buzię.
-Ale z ciebie zazdrośnik, Wellinger. Wpadłeś po uszy. Właściwie się ci nie dziwię- rzekł i puścił Mag oczko- Już nie mogę z nim wytrzymać w jednym pokoju. Cały czas: Magda to, Magda tamto. Ty wiesz jakie to męczące?- zwrócił się do niej, a ja czułem jak mi się różowią policzki.
-To słodkie.
Podeszła do mnie i zaczęła całować na jego oczach. Nie powiem żeby mi się to nie podobało. Niech Wank wie, że nie ma u niej kompletnych szans. Kolejne pół godziny minęło na wygłupach. 
Wyszliśmy z wody i zmierzaliśmy do szatni. Już miałem wchodzić, kiedy zauważyłem, że Magda się potknęła. Chciałem szybko podbiec, żeby ją złapać, ale ktoś mnie wyprzedził. Patrick. Spojrzał na mnie wzrokiem "A nie mówiłem?". Wściekłość znowu powróciła, jednak podszedłem do nich i zapytałem czy nic się jej nie stało. Zapewniła mnie, że wszystko w porządku, a ja pocałowałem ją czule, na oczach tego dupka. To chyba dobra dla niego ksywka- dupek. 

Rozstaliśmy się w porze obiadowej. Musiałem załatwić mega ważną sprawę. Potrzebna była mi do tego jej przyjaciółka Marlena. Poprosiłem ją, aby wzięła aparat Madzi i poszła do fotografa wywołać zdjęcia, które robiliśmy nad jeziorem. Znalazłem wielki brystol, zrobiłem napis: "Magda+Andreas=Forever". Kiedy Marl przyniosła zdjęcia, przyklejałem je do papieru. Obiecała nie powiedzieć Mag o tym, co dla niej planuję.
Gdy skończyłem dałem moje dzieło Marlenie, aby przyniosła je, jak przyjedzie autobus, który zabierze skoczków do Niemiec. Resztę dnia spędziłem z moją dziewczyną na spacerze i w kawiarni.

Czas leciał zdecydowanie za szybko. Nadeszła pora rozstania. Magda odprowadzała mnie do busa. Zatrzymaliśmy się kawałek dalej, kazałem jej zamknąć oczy. Wziąłem plakat w ręce i ustawiłem się przed nią. Otworzyła je. Widać było po niej, że była wzruszona i szczęśliwa. Wpadła w moje ramiona i pocałowała. Obiecała, że mój podarunek zawiśnie nad jej łóżkiem, żeby zawsze o mnie myślała, kiedy na niego spojrzy. Staliśmy objęci, nie mogąc się od siebie oderwać. Chłopaki ciągle nas popędzali. Ja to miałem daleko, gdzieś. Nie chciałem jej puścić. Ale musiałem... Gdy wsiadałem do autokaru podbiegła jeszcze do drzwi, powiedziała, że mnie kocha i mocno pocałowała.
Siedziałem wpatrzony w szybę, czując jeszcze jej smak ustach. Moją głowę zaprzątały różne myśli. Wszystkie dotyczyły osoby, którą kocham. Zastanawiałem się, kiedy ją znów zobaczę. Miałem plan...

~Magda~
Stałam na parkingu, patrząc jak autobus znika za horyzontem. Pojechał. Nie wiem czy go zobaczę jeszcze w tym roku. Co prawda będziemy rozmawiać przez internet, ale to nie to samo. Już za nim tęsknię.
Cieszyłam się z prezentu, który wykonał. To na prawdę słodkie. Zawiśnie na honorowym miejscu. Szłam do hotelu, ściskając mocno brystol. Nie chciałam płakać. Głupia idiotko, on cię kocha. Będziesz go widzieć, nie zapomni o tobie. Nie rycz- powtarzałam sobie w myślach. 
Przed hotelem stał Patrick. Podziękowałam mu, że uratował mnie przed upadkiem na basenie.
-Nie ma sprawy. Każdy zachowałby się tak samo- odpowiedział z uśmiechem- Więc jutro rano wyjeżdżasz? Wielka szkoda. Miałem nadzieję, że bardziej cię poznam.
-Od czego jest facebook?- zaśmiałam się- Sądzę, iż nie zerwiemy ze sobą kontaktu, prawda?
-Oczywiście! Jesteś dla mnie przyjaciółką, a przyjaciół się nie odrzuca.
-No i tak ma być. Muszę już iść spakować walizki- powiedziałam, po czym uściskałam go na pożegnanie.

Nie lubiłam pakować się, a walizka pewnie przez pół miesiąca będzie stała nierozpakowana. Zostawiłam telefon na stoliku nocnym, czekał na mnie sms.

Od: Andi
Tęsknie za Tobą! :(

Do: Andi
Ja za Tobą też ;* Nie smuć się. Jak będę w domu to pogadamy na skype. Obiecuję!

Od: Andi
Trzymam Cię za słowo. ;*

Wieczór zleciał bardzo szybko. Zanim się obejrzałam, musiałam wsiadać do samochodu i wracać do domu. Chciałam zostać w Wiśle na zawsze. Trudno było mi się rozstać z tak pięknymi górami.
Gdy zostawiliśmy za sobą ten przecudowny widok, już nie powstrzymywałam się. Patrzyłam na mijające krajobrazy z głową opartą o szybę i policzkami mokrymi od łez. W moje ślady poszła również Marlena. Ona też nie mogła rozstać się z Kamilem.
Prawie całą drogę pokonaliśmy w milczeniu. Jedynym odgłosem jaki było słychać, to grające radio.
Kiedy późnym popołudniem dotarliśmy na miejsce, od razu poszłam do swojego pokoju zanieść rzeczy oraz wziąć szybki prysznic. Napisałam smsa do Andreasa i Patricka, że już dojechałam. Zeszłam na dół na kolację, a po pół godzinie leżałam już w swoim kochanym łóżku. Rozmyślałam nad wszystkim i w moich oczach znowu gromadziły się ciężkie łzy. Zmęczona zasnęłam. Śnił mi się ON...

__________________________________________________________
Zdecydowanie nie lubię pisać pożegnań...



Tak bardzo dumna! ♥

12 lutego 2014

Rozdział 6

Dziewczyny dotarły na skocznię pół godziny przez rozpoczęciem konkursu. Po drodze spotkały Kamila i Patricka, którzy również wybierali się na zawody. Chłopcy razem z Marleną poszli zająć najlepsze miejsca, a Magda wyruszyła na poszukiwanie Andreasa. Zajęło jej to trochę czasu, ponieważ zaczęło pojawiać się coraz więcej skoczków. 
-A tu jesteś! Tyle cię szukałam. Przeciskałam się dosłownie przez tłumy- powiedziała, gdy udało się jej go znaleźć.
-Wiem. Też nie mogłem cię znaleźć- odparł po czym dał jej buziaka- Stęskniłem się za tobą.
-Minęło dopiero dwie godziny- zaśmiała się- Pomyśl co będzie, kiedy stąd wyjadę! Sorki. Miałam nie mówić o przyszłości. Liczy się to co jest tu i teraz.
-Nie uciekniemy od czegoś nieuniknionego. Będziemy musieli się z tym zmierzyć- rzekł ze smutkiem w głosie.
-Na prawdę? Jeszcze kilka godzin temu byłeś innego zdania.
-Wiem. Przemyślałem to sobie.
-Dobrze, wrócimy później do tego tematu. Jak na razie skup się na konkursie i wygraj go- chciała aby się tym nie przejmował, aż konkurs nie dobiegnie końca.
-Specjalnie dla ciebie go wygram Madziu- powiedział i pocałował ją w policzek. 
Tak na prawdę nie lubiła, gdy ktoś mówił do niej zdrobniale. Jednak w jego ustach brzmiało to uroczo.
-Muszę już iść się rozgrzewać. Zobaczymy się później!
-Powodzenia- rzuciła i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.

~Andreas~
Teraz to ja mogę skakać i po 300 metrów-pomyślałem. Muszę to wygrać. Koniec kropka. Usiadłem na belkę startową, tłum oszalał. Ci wszyscy ludzie wierzyli we mnie, Ona we mnie wierzyła. Jak to powiedziałby mój kolega z reprezentacji Polski: "Garbik, fajeczka i poleciało!" Poleciało aż na 136 metr. Byłem z siebie dumny. Nikt nie skoczył lepiej ode mnie. Wygrałem pierwszą serię. Chłopaki mi gratulowali, udzieliłem wywiadu. Szukałem wzrokiem Mag, ale było to dość trudne, ponieważ zjawiło się bardzo dużo ludzi- głównie polaków. W końcu udało mi się ją wypatrzeć. Siedziała pomiędzy Marleną i jakimś chłopakiem. Przyjrzałem mu się i poznałem, że to był Patrick. Boże, jak on mi działał na nerwy. Niby udawał przyjaciela, jednak ja wiem, że on oczekuje od niej czegoś więcej. Niestety ona tego nie widzi. Gdybym mógł, zamknąłbym ją w klatce przed wszelkim złem tego świata. Andi opanuj się! Nie myśl o tym. Później pokażesz mu, że ona jest twoja. Wygraj dla niej- powiłem sam do siebie. Rzeczywiście tak się stało. Wygrałem! Drugie miejsce zajął Kamil Stoch, a 3 Thomas Morgenstern.

~Magda~
Wygrał! Jak ja się cieszyłam. Patrzyłam na niego z dumą, kiedy wchodził na najwyższe podium. Mój chłopak zdobył pierwsze miejsce w skokach narciarskich na skoczni w Wiśle. MÓJ, W WIŚLE! Chciało mi się płakać ze szczęścia, to był chyba jakiś sen. Miałam ochotę pobiec do niego i porządnie wyściskać. Szkoda, że musiał iść na konferencję. No trudno. Złapię go później. Teraz musiałam zająć się Patrickiem. Zapytałam się go czy nie poszedłby się ze mną przejść. Zgodził się. 
-Piękny mamy dziś zachód słońca, prawda? W sumie w górach to wszystko jest piękniejsze- odezwałam się.
-Tak, masz rację. Ale chyba nie o tym chciałaś ze mną porozmawiać?
-Czy ty mnie unikasz?- zapytałam prosto z mostu. Na jego twarzy wymalowało się zmieszanie.
-Nie, czemu tak uważasz? Przecież siedziałem koło ciebie na konkursie.
-Bo wiem, że mi ściemniałeś z tą imprezą. Twoja mama o niczym nie wie- odpowiedziałam trochę zdenerwowana. Nie wiedział co odpowiedzieć- Jeśli zrobiłam coś, uraziłam cię albo... nie wiem, to powiedz.
-Nie obwiniaj się- odezwał się w końcu. 
-No to o co chodzi?!
-Nie ważne- burknął.
-Masz mi to powiedzieć tu i teraz!- krzyknęłam mu prosto w twarz.
-Po prostu nie miałem humoru!
-Nie wierzę ci- odparłam.
-No, ale to prawda. Chodziłem smutny, bo wiedziałem, że mieszkamy tak daleko od siebie. Trudno jest utrzymać przyjaźń na odległość...
-Wiem. Nie mam pojęcia jak utrzymam związek na odległość, przyjaźń na odległość. Boże, dlaczego ja mieszkam tak daleko?!- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.
-Ej, będzie dobrze. Jakoś nam się uda- szepnął i przytulił mnie mocno. Tak to był mój przyjaciel, byłam tego pewna.
Doszliśmy do hotelu. Ja poszłam korytarzem w jedną stronę do pokoju, a on w drugą. Kamień spadł mi z serca.

Gdy wyszłam z łazienki, czekał na mnie sms. 

Od: Andi 
Wyjrzyj przez okno.

Otworzyłam okno, zobaczyłam go w hotelu na przeciwko. Siedział na parapecie i się do mnie szczerzył. Posłałam mu buziaka w powietrzu. Zadzwonił telefon:
-W końcu mnie wypuścili i mogę odpocząć. Myślałem, że zostanę tam na zawsze. 
-Musisz się tego zacząć przyzwyczajać. Jesteś w centrum uwagi, a zapewniam cię, będzie jeszcze gorzej- odpowiedziałam.
-Niestety. Chłopaki organizują takie pożegnalne ognisko. Będzie kadra Polska, Niemiecka, Austriacka i Czeska. Wybrałabyś się na nie ze mną?
-Jasne. O której się zaczyna?
-Za półtorej godziny. Przyjdę do ciebie za godzinę, okej?
-Dobrze. Będę czekać- rozłączyłam się. Zamknęłam okno i poszłam do łazienki się odświeżyć. Założyłam czarne, obcisłe rurki, niebieski top i moje już znoszone Vansy. Odpaliłam laptopa, zgrałam na niego zdjęcia. Przeglądałam z 10 minut i zauważyłam pewne zdjęcie z klubu. W tle był chłopak bardzo podobny do Andreasa. Nie byłam pewna czy to on, gdyż przez cały pobyt na imprezie go nie widziałam. Postanowiłam, że się o to spytam.
Po pół godzinie usłyszałam stukanie do drzwi. Stał za nimi nie kto inny tylko Welli. Przywitał mnie bardzo wylewnie. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam:
-Tak przy okazji to gratuluję wygranej. Obiecałeś mi, że wygrasz i tak się stało. 
-A jaką będę miał za to nagrodę?
-No przecież dostałeś złoty medal. Czego chcesz więcej?- zaczęłam się z nim drażnić.
-No ja tam myślałem o nagrodzie specjalnej od ciebie...
-Pierwsze słyszę. Coś ci się musiało kochaniutki pomylić- zaśmiałam się.
-Nie chcesz mi dać wynagrodzenia? To ja sam je odbiorę- odparł, po czym złapał mnie za biodra i niczym jak jakiś worek zarzucił sobie na ramię. Próbowałam mu się wyrwać, ale się nie udało. Nie było po nim widać, że ma tyle siły. Do niskich osób nie należałam, a on mnie podniósł jakbym była jakimś piórkiem. 
-Puść mnie wariacie- zaczęłam się śmiać.
-Pod jednym warunkiem: Chcę swoją nagrodę.
-Po moim trupie!- krzyknęłam, nie mogąc opanować się ze śmiechu.
-No to idziemy- otworzył drzwi i już miał wychodzić z pokoju, gdy powiedziałam:
-No dobra, dobra. Będziesz miał te swoją nagrodę. 
-No i tak ma być- postawił mnie na ziemi, złapał za rękę i wyszliśmy z hotelu.

Zanim dotarliśmy na miejsce, było już słychać wesołe głosy chłopaków. Zapach pieczonych kiełbasek powoli rozchodził się wokół ogniska. Słońce prawie zaszło za horyzonty gór. Przepiękne miejsce powtórzyłam w myślach po raz setny.
Panowała miła atmosfera. Wszyscy się śmiali, śpiewali. Siedziałam oparta głową o ramię Wellingera. Było tak przyjemnie, że z chęcią zatrzymałabym czas, gdybym mogła. Obok mnie usadowił się Richard i wypytywał się mnie o wszystko. Pozytywny człowiek, pomyślałam.
-Mam być o niego zazdrosny?- zaśmiał się Andreas.
-Nie masz najmniejszej potrzeby- odpowiedziałam, całując go w policzek.
-Ej, Andi! Zagraj nam coś na gitarze- zaproponował jeden z czeskich skoczków.
-Grasz na gitarze?- zapytałam.
-No tak, czasami sobie brzdąkam dla rozluźnienia.
-Grasz w tenisa, na gitarze. Czego ja się jeszcze o tobie dowiem?
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz- odpowiedział tajemniczo.
Musiałam przyznać, że był w tym na prawdę dobry.
-Myślałeś może, że gdy skończysz karierę skoczka, zajmiesz się muzyką?- spytałam, kiedy skończył grać.
-Nie, to tylko takie hobby. Nie wiem kim  chcę być, jak skończę ze skakaniem. Pewnie będę pracował w kadrze niemieckiej. Chociaż tak na prawdę to zawsze chciałem być lekarzem.
Zdziwiło mnie to.
-Nie wiedziałam...
-Nikt nie wiedział. Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałem.
Poczułam ciepło rozlewające się na moim sercu. Pocałowałam go z czułością.
-A ty, kim chciałabyś zostać?
-Jak wiesz, za tydzień przeprowadzam się do większego miasta. Będę mieszkać razem z Marleną. Idę do klasy biologiczno-chemicznej. Potem na studia fizjoterapeutyczne. Mam zapewnione miejsce pracy w jednej z prywatnych klinik, ponieważ jest własnością brata mojej mamy.
-I to jest to, czym się chcesz zajmować?
-Tak. Chociaż wolałabym wyjechać gdzieś za poszukiwaniem pracy. Może bardziej na zachód, albo w ogóle za granicę.
-Na przykład do Niemiec?
-Możliwe. No, niestety. Moje życie zostało już zaplanowane.
-Porozmawiaj z rodzicami o tym. Przecież ty powinnaś decydować o swojej przyszłości.
-Wiem, ale to nie takie proste- odpowiedziałam ze smutkiem.
-Spróbuj chociaż im się sprzeciwić. Świat się nie zawali, jeżeli przedstawisz im swoje zdanie- powiedział z takim przekonaniem, że mu uwierzyłam.
-No dobra. Porozmawiam zaraz po tym, jak wrócimy już do domu.
-A teraz koniec tych poważnych gadek. Siadaj mi tu na kolanach. Poproszę o nagrodę.
Zrobiłam jak mi kazał. Dałam mu dłuuuugiego buziaka. Usłyszałam za plecami:
- Rzygać mi się chcę od tych amorów- padło to z ust, nie kogo innego jak Ryśka. Zaśmiałam się i powtórzyłam z jeszcze większą namiętnością pocałunek.
-Aj dzieci, dzieci- powtórzył i odszedł.

~Andreas~
Ona była taka wspaniała, moja. Otworzyłem się przed nią. Z Sarahą nie było szans porozmawiać tak na poważnie. W głowie były jej tylko ciągłe imprezy i całowanie się. Nie wiem dlaczego z nią byłem. Magda była inna, lepsza. 
Wracaliśmy do hotelu pieszo. Zrobiło się chłodniej, więc dałem jej swoją bluzę. Szliśmy objęci, szczęśliwi. Nie chciałem myśleć, że wieczorem następnego dnia, wyruszam w drogę powrotną do domu. Postanowiłem, że wykorzystam jej obecność w stu procentach. Zaproponowałem wypad nad jezioro Czerniańskie. Zgodziła się. Umówiliśmy się na godzinę 9. Chciała oddać mi bluzę, ale powiedziałem jej, żeby zatrzymała ją dla siebie, na pamiątkę. Złożyłem na jej ustach pocałunek i poszedłem do pokoju. Byłem chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem. 

__________________________________________________________
Rozdział wyszedł mi długi, jednak jestem z niego zadowolona. :)

7 lutego 2014

Rozdział 5

~Magda~
Rano Andreas wysłał mi smsa, żebym przyszła na trening, aby popatrzeć sobie, a potem może gdzieś się przejść. Cieszyłam się z tego powodu, więc od razu po śniadaniu razem z Marleną poszłyśmy na skocznię. Kiedy miał czas podchodził do nas i rozmawialiśmy. Raz, kiedy odszedł, przyjaciółka zapytała się co między nami jest. Ja powiedziałam jej to samo, co myślałam zanim poszłam spać- bardzo dobrzy koledzy.
-Jesteś tego pewna, że tylko koledzy?
-No, znam go przecież krótko. Przyjaźni nie można zbudować tak szybko- odpowiedziałam, zdziwiona pytaniem Marli.
- Według ciebie, a wiesz jakie on ma zdanie?
-Nie...Czy ty coś insynuujesz?
-Po prostu widzę jak na ciebie spogląda. Kolega tak nie patrzy na koleżankę.
-Wydaje ci się- zakończyłam rozmowę, ponieważ nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Chciałam to sama przeanalizować.
Po godzinie Marlena poszła do hotelu, a właściwie do Kamila- chłopaka poznanego na imprezie. Ja czekałam na Andiego. Znowu zobaczyłam Patricka, który szedł w moim kierunku. Jeśli znowu chciał mnie ostrzegać przed Wellingerem to przyrzekam, chyba przywaliłabym mu. Potrafię zadbać o samą siebie i nie potrzebuję niańki.
-Cześć! Co tu robisz?- zapytał z entuzjazmem.
-Oglądałam trening- odpowiedziałam trochę poirytowana, bo co można robić o tej porze na skoczni?
-A nie chciałabyś iść ze mną na basen?- zaproponował z nadzieją w oczach.
Nie lubiłam odrzucać propozycji, ale byłam przecież umówiona z Wellim.
-Niestety, dziś nie dam rady.
-Znowu Andreas? Pamiętaj co ci o nim mówiłem.
-Tak, pamiętam. Nie musisz się martwić- starałam się brzmieć przyjaźnie, jednak chyba nie do końca mi to wyszło. Nie chciałam, żeby przestał mnie lubić, dlatego obiecałam mu, że jutro z nim gdzieś wyjdę. Widziałam, że się ucieszył i poszedł.

Poczułam dotyk rąk na moich oczach. Znajomy głos zapytał mnie po angielsku:
-Kto to?
Zaśmiałam się i odwróciłam. Spojrzałam mu prosto w oczy i utonęłam w ich błękicie. Dosłownie się rozpływałam w jego uśmiechu. O kurde, zdałam sobie sprawę, że zauroczyłam się w Andreasie.
-Idziemy na lody?
-Jasne- odpowiedziałam, nie do końca pewna moich myśli.
-Jak ci się podobał trening?- zapytał.
-Było bardzo fajnie- rozmawialiśmy o skokach. Właściwie to on opowiadał, a ja udzielałam jakichś zdawkowych odpowiedzi. Nadal nie mogłam uwierzyć, że podoba mi się chłopak, z którym nie mam szans na prawdziwy związek. On w Niemczech, ja w Polsce do tego na wschodzie. Zero szans. Zauważył chyba moją zadumę, bo zapytał się czy wszystko gra. Odpowiedziałam, że wszystko w porządku.
-To dlaczego jesteś taka smutna?
-Bo to już prawie koniec i za 2 dni będę musiała jechać do domu. Tak bardzo chciałabym tu zostać...
-Żyj chwilą. Nie martw się co będzie dalej.
-Wiem, ale to jest takie trudne...
-Spróbuj, korzystaj z chwil. Dzięki temu twoje życie będzie pozytywne- coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że Andi jest ideałem na mojego chłopaka. To tak bardzo bolało.
-Skąd to wiesz?
-Bo kieruję się tą zasadą. I wiesz co? Na prawdę działa. Cieszę się z radosnych chwil, wspominam je, a o tych mniej fajnych próbuję zapomnieć.
-Podaj przykład z ostatnich dni- rzuciłam nawet nie wiedzieć czemu.
-Chwila, w której ujrzałem dziewczynę w oknie hotelu. Zauważyłem ją podczas konkursu, idę z nią teraz do kawiarni na lody- mówił to patrząc mi prosto w oczy. Po czym musnął swoimi wargami o moje. Odwzajemniłam mu nieśmiało to samo. Staliśmy tak przez chwilę wpatrzeni w siebie, nie zwracając uwagi na świat. Byłam tylko ja i on. Już nic się nie liczyło. Przyszłość odsunęła się ode mnie. Liczyła się teraźniejszość.
-Wiesz, chyba mam chwilę, którą będę wspominać- powiedziałam cicho.
-Ja również- po czym uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i dodał- Będę wspominał przez długi czas.
Ruszyliśmy w kierunku kawiarenki.

~Andreas~
Chciałem pocałować Magdę od razu, gdy ją zobaczyłem. Musiałem się powstrzymywać, ale kiedy zapanował ten nastrój już nie zabraniałem tego sobie. To było silniejsze ode mnie. Trochę obawiałem się, że mnie odepchnie i speszy się, ona jednak odwzajemniła mi pocałunek. Czułem jak przechodziły mnie dreszcze.
Usiedliśmy obok siebie pod parasolami przed lokalem, zamówiliśmy dwie porcje sporych deserów lodowych. Zanim zostały przyniesione, odtwarzałem sobie jeszcze raz ten moment. Patrzyłem jej w oczy, ona w moje. Mimo, że nie rozmawialiśmy czułem, że porozumiewamy się bez słów. Wtedy zapytała:
-Czy też myślisz o tym co się stało 5 minut temu?
-Tak- odpowiedziałem- Zastanawiam się czy nie można by tego powtórzyć?
Nie musiałem długo czekać. Złapała mnie lekko za ramię, przyciągnęła do siebie i pocałowała. Teraz już mocniej, nie było tej niepewności między nami. Chcieliśmy tego oboje tak samo. Nasze amory przerwała porcja lodów, przyniesiona przez kelnerkę. Powiedziała coś po polsku i odeszła.
-Cytuję: "Zostawiam wam lody i już nie przerywam gołąbeczki"- przetłumaczyła Madzia.
Zaśmiałem się i zabrałem do jedzenia. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a ja musiałem wracać na skocznię. Szkoda mi było jej zostawiać, ale nie miałem wyjścia. Rozstając się dała mi buziaka w policzek i powiedziała, że przyjdzie trochę wcześniej żeby życzyć mi powodzenia na zawodach.

~Magda~
Szłam do hotelu szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Postanowiłam, że nie będę przejmować się tym, że już niedługo stąd wyjadę. Chciałam jak najwięcej czasu spędzić Andim. Przypominałam sobie dotyk jego ręki na mojej skórze, ustach. Przez całą drogę powrotną byłam uśmiechnięta. Przed budynkiem spotkałam Patricka, przystanęłam żeby porozmawiać z nim chwilę.
-Cześć! Jak ci mija dzień?
-Może być, ale widzę, że tobie wspaniale- odparł.
Rzeczywiście miał racje. 
-To gdzie się jutro wybieramy?- spytałam, przypominając sobie co mu obiecałam. 
-Jednak nic z tego nie będzie. Mam...szlaban- mówiąc to zawahał się.
-Co, dlaczego?
-Mama dowiedziała się o ostatniej imprezie... Przepraszam. Musze już wracać, cześć.
Zadawało mi się, że mnie okłamuje. Rzuciłam mu tylko "pa", bo zniknął już za drzwiami hotelu.
Poszłam do pokoju, gdzie siedziała Marlena. Opowiedziałam jej o wszystkim co było między mną, a Wellim. Oczywiście musiała powiedzieć: "A nie mówiłam?", ale tak poza tym cieszyła się moim szczęściem. 
Zapytałam się jej czy wie coś o Patricku, ona jednak zaprzeczyła. Poprosiłam ją, żeby zapytała się Kamila- jego brata, który jest w baaardzo bliskich stosunkach z Marl- czy rzeczywiście ich mama dowiedziała się o tym wypadzie do klubu. 
Postanowiłam, że jak na razie nie będę zaprzątać sobie tym głowy. Musiałam wziąć prysznic i przebrać się. Zbliżała się 15, a skoki miały zacząć się o 16:30. Chciałam iść tam z przyjaciółką na piechotę. Obiecałam przecież Andreasowi, że będę wcześniej. Ruszyłam do łazienki w średnim humorze, mając nadzieję, iż prysznic oczyści mój umysł z negatywnych myśli. 

__________________________________________________________
Emocje miotały mną kiedy pisałam ten rozdział. Wymyśliłam tyle jego wersji, że nie mogłam zdecydować się, którą mam wybrać. Myślę, że ta jest najlepsza. Oceńcie sami. :)

1 lutego 2014

Rozdział 4

Słońce grzało niemiłosiernie. Skocznia była powoli oblega na przez kibiców. Prawie pierwsze zjawiły się oczywiście Magda z Marleną. Wybrały najlepsze miejsca i czekały na rozpoczęcie konkursu. 
W tym samym czasie Andreas chodził bez celu po obiekcie i przygotowywał się mentalnie do skoku. Myślał nadal o nieznajomej dziewczynie. Miał nadzieję, że ją spotka.  
Po pół godzinie spiker zapowiedział:
-A teraz najnowsze objawienie Niemiec. Młodziutki Andreas Wellinger!
Tłum oszalał. Chłopak oddał bardzo dobry skok i objął prowadzenie. Ostatecznie pierwszą serię zakończył na 9 miejscu. Postanowił rozdać autografy i zrobić zdjęcia z fanami.

~Andreas~
Przechodząc przez trybuny spotkałem mnóstwo wielbicieli. Dziewczyny piszczały na mój widok, ale wiedziałem, że to z powodu mojego wyglądu lub dobrego skoku. Niestety ludzie nie zwracali uwagi na moją osobowość. Dla nich nie liczyło się moje wnętrze, dlatego miałem tak mało zaufanych osób przy sobie. Już miałem wracać do drużyny, ale ujrzałem JĄ. Serce zaczęło bić mi mocniej. Podszedłem do niej i zagadałem:
-Chciałabyś mój autograf?
Ona zaczęła mówić coś w innym języku, a ja jej nie rozumiałem. Po chwili jednak się uspokoiła i powiedziała po angielsku:
-Oczywiście, że chcę!
Podpisałem się w jej zeszycie i zamieniłem z nią klika zdań. Okazała się mądrzejsza, od tych wszystkich fanek, dla których liczy się tylko wygląd. Pytała się mnie o to, co lubię robić i jak się czuję po pierwszej serii. Wymieniliśmy się numerami telefonów, a ja ruszyłem na górę.

~Magda~
Nie wierzyłam własnym oczom. Andi sam do mnie podszedł i zagadał. Dał mi nawet swój numer telefonu! Cieszyłam się jak dziecko. Powiedział, że może byśmy się spotkali po konkursie. Ja z chęcią na to przystałam. Już nie mogłam się doczekać końca zwodów. Krzyczałam jak najgłośniej, gdy stawał na 3 miejscu podium. Czekałam na niego pod wejściem do skoczni. Moją głowę zaprzątały różne myśli, przede wszystkim, czy się z nim dogadam. Nie przychodził dość długo, więc pomyślałam, że najwyraźniej w świecie mnie wystawił. Ale skarciłam się za to w duchu. Może po prostu źle go zrozumiałam...Z moich rozmyślań wyrwał mnie znajomy głos:
-Hej Magda! Co ty jeszcze tu robisz? Konkurs zakończył się przecież dobre pół godziny temu- to był Patrick.
-Czekam na kogoś. A ty, czemu jeszcze nie poszedłeś do hotelu?
-W sumie to cię szukałem. Wybrałabyś się ze mną na spacer?
-Z chęcią, ale obiecałam Andreasowi, że będę tu na niego wyglądać- odpowiedziałam.
-Wellingera?-nie do końca mi wierzył. Właściwie ja sama jeszcze w to nie wierzyłam...-Uważaj na niego.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Andi nie wydawał mi się niebezpieczny. Sprawiał wrażenie sympatycznego człowieka.
-Dlaczego?
-Po prostu widziałem, jak traktuje dziewczyny. Nie chciałbym abyś przez niego cierpiała- powiedział, na co ja zrobiłam wielkie oczy i rzekłam:
-Spokojnie, mi to nie grozi. Chyba powinieneś już iść, bo robi się późno- spławianie nie wychodzi mi dobrze. Jak godzina 18, może być późna? Na niego to chyba jednak podziałało, bo powiedział tylko cześć i odszedł. Zastanawiałam się o co mu chodziło.
Rozmowa po angielsku:
-Przepraszam, że musiałaś na mnie tak długo czekać- oznajmił mi Andreas, który przyszedł chwilę później.
-Nic się nie stało- odpowiedziałam z promiennym uśmiechem.
-To co idziemy?
-Właściwie to gdzie chcesz mnie zabrać?
-Umiesz grać w tenisa?- spytał, na co ja pokręciłam przecząco głową- No to się nauczysz!
Obleciał mnie strach przed tym, iż zrobię z siebie idiotkę na oczach Welliego. Ale on obdarzył mnie tak zniewalającym uśmiechem, że cała niepewność gdzieś prysła i ruszyliśmy w drogę.

~Andreas~
Po zawodach byłem trochę zmęczony, ale jak zobaczyłem Magdę, całe wyczerpanie gdzieś prysło. Zanim do niej podszedłem, zauważyłem tego samego chłopaka co był w klubie. Chciałem się dyskretnie spytać o niego, ale jednak nie zrobiłem tego, by nie wyjść na wścibskiego. Myślałem, że sama mi o nim wspomni.
Na kortach nie było dużego ruchu. Dla mnie był to plus, ponieważ żadni fani nie męczyli mnie oraz mogłem spokojnie rozmawiać z Madzią. Opowiadaliśmy o sobie nawzajem, żartowaliśmy i atmosfera była bardzo miła. Próbowałem ją nauczyć grać, za każdym razem kiedy dotykałem jej ręki przechodziły mnie miłe dreszcze. Nie wiem dlaczego ta dziewczyna na mnie tak działała. Nawet, gdy byłem jeszcze z Sarah'ą, nie odczuwałem tego co teraz. Po jakiś 20 minutach szło nam dosyć dobrze, więc postanowiłem, że zagramy mecz. Świetnie się bawiłem i z tego co widziałem ona również. Mógłbym z nią tak grać do północy, ale zmęczenie zwyciężyło. Szliśmy w milczeniu do hotelu przy zachodzącym słońcu. Jednak cisza, która nas otaczała nie była krępująca. Było bardzo przyjemnie, spoglądałem na nią ukradkiem, a ona się uśmiechała.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, księżyc już był widoczny na niebie. Jej szare oczy błyszczały w jego świetle. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Coś nam niestety przeszkodziło, a raczej ktoś. Mianowicie Rysiek postanowił, że podejdzie do nas i wszystko zepsuje. Miałem ochotę go rozszarpać. Spławiłem go, ale tego momentu już nie było. Ona tylko się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. Weszła do środka, a ja stałem przez chwilę jak słup soli. Gdy się ocknąłem, również poszedłem do swojego hotelu. Zasnąłem z uśmiechem na ustach.

~Magda~
Weszłam do pokoju cała w skowronkach. Marlena oczywiście oczekiwała szczegółów, dlatego wszystko jej opowiedziałam. Miałam ochotę skakać z radości. Owszem, wyobrażałam sobie różne sytuacje z Andim, ale nawet nie pomyślałam, że może mnie gdzieś zaprosić. Na początku wydawał mi się nieśmiały, potem się otworzył i miałam wrażenie, że to jest prawdziwy on. Nie taki jak przedstawiają go w mediach- rozpieszczonego oraz aroganckiego skoczka. Paparazzi nie rozumieją, iż był taki po zerwaniu z dziewczyną. Rozmawialiśmy o wszystkim, nawet o jego byłej. Zdziwiłam się kiedy zapytał czy coś mnie łączy z Patrickiem. Znam go zaledwie dzień, mogłoby być między nami? Nie wiem. Welliego znam jeszcze krócej i również nie umiem określić w jakich jesteśmy relacjach. Myślę, że mogę traktować go jako bardzo dobrego kolegę. Być może zostaniemy przyjaciółmi?

28 stycznia 2014

Rozdział 3

~Magda~
Patrzyłam ze zdziwieniem na przyjaciółkę, nie wiedząc o co jej chodzi. Po chwili przypomniałam sobie, że reaguje tak, tylko kiedy widzi jakiegoś przystojnego chłopaka albo kogoś znanego. To oznaczało, że pewnie wpadł na mnie jakiś skoczek narciarski. Jak się okazało, nie jakiś tam- Thomas Morgenstern! W tej chwili chciałam przywalić sobie cegłą w głowę. 
Zderzyć się z kimś takim i iść dalej jakby nigdy nic. Tylko ja tak potrafię. Mogłam chociaż poprosić o autograf, ale nie. Ja nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Od tamtej pory postanowiłam, że kontynuując nasz spacer, będę bardziej przyglądać się ludziom. 
Wróciłyśmy do hotelu idealnie na kolacje z 7 podpisami i kilkunastoma zdjęciami. Lato tego roku było bardzo ciepłe, dlatego dla ochłodzenia wybrałyśmy się na basen. Potem poszłyśmy do pokoju, w którym było okropnie duszno. Jak na godzinę 20 na dworze było za gorąco, ale w naszej sypialni jeszcze gorzej. Otworzyłam okno, aby trochę się przewietrzyło i wpadło świeżego powietrza. Sama usiadłam na parapecie i podziwiałam piękny, górski krajobraz. Czułam się, jakbym była w niebie. Chciałam zostać tu na zawsze oraz nigdy nie wracać do domu.

~Andreas~
Niedawno wróciłem z treningu i usiadłem przy oknie dla relaksu. Podobała mi się Wisła. To miejsce miało taki pozytywny klimat. Patrzyłem na góry, oddawałem się rozmyślaniom. Zastanawiałem się, dlaczego moja dziewczyna, z którą byłem 2 lata zdradziła mnie. Sądziłem, że byliśmy idealną parą. Nie było między nami żadnych sprzeczek, w ogóle cud, miód, malina. I pewnie nadal tak bym się dołował, rozkoszując się górskim widokiem, gdyby coś nie przykuło mojej uwagi. W hotelu na przeciwko, w oknie siedziała dziewczyna. Normalnie nie zrobiłoby na mnie to większego wrażenia, ale ona miała w sobie to "coś". Wyglądała tak pięknie w świetle wschodzącego księżyca. Głos Freitaga oderwał od niej mój wzrok:
-Andi, idziesz z nami na miasto?
-Nie, dzięki posiedzę tu jeszcze.
-Na pewno?- powiedział Rysio.
Skierowałem swój wzrok na okno, ale jej już tam nie było. 
-Albo wiesz co, pójdę jednak z wami -odparłem i wyszedłem z kolegą do klubu.

W tym samym czasie Marlena namawiała Magdę na wyjście na imprezę. Dziewczyna bardzo chciała pójść, ale obawiała się rodziców. Wiedziała, że na pewno nie zgodziliby się. Nastolatki postanowiły, że po kryjomu wyjdą z pokoju, gdy będą miały pewność, że mama i tata nie przyjdą już do nich.
Tak, o godzinie 22:30 zmierzały do najlepszego nocnego klubu w Wiśle. Nie miały zamiaru pić alkoholu, ale dobrze się bawić i tańczyć do upadłego. No, może nie aż tak długo, bo musiały wracać na piechotę do hotelu, przynajmniej do 1 chciały zostać na imprezie.

~Magda~
Zabawa była genialna. Wpadłyśmy na grupkę fajnych ludzi. Poznałam chłopaka z Poznania, który ma na imię Patrick i jest Polakiem, ale jego ojciec to kanadyjczyk. Ma 17 lat, wysoki, brązowooki, brunet. Chyba wpadłam mu w oko, bo tańczyliśmy bardzo długo, a gdy chciałam odpocząć w jego oczach zauważyłam rozczarowanie, że musimy schodzić z parkietu. Nie powiem, żeby mi się to nie podobało.

~Andreas~
Polki są na prawdę ładnymi dziewczynami. Gdybym chciał, żadna nie oparłaby mi się. Jednak ja wciąż przez oczami miałem obraz nieznajomej z okna. Myślałem, że los tego wieczoru mi sprzyjał, ponieważ po około półtorej godziny zauważyłem JĄ, jak siedziała przy jednym ze stolików ze znajomymi. Chciałem w pierwszej chwili do niej podejść, ale powstrzymał mnie fakt, iż siedział koło niej chłopak, który był wpatrzony w nią jak z obrazek. Był pewnie jej sympatią. Trochę mnie to zasmuciło, więc powróciłem do chłopaków.

Magda z przyjaciółką wróciły do hotelu po pierwszej w nocy. Dziewczyna była przeszczęśliwa. Miała numer Patricka, który obiecał jej, że następnego dnia- a właściwie tego samego- do niej zadzwoni.
Natomiast Andreas wyszedł pół godziny wcześniej, bardziej przybity niż był zanim poszedł do klubu.
I tak oto tych dwoje nie spotkało się, a ich drogi się nie skrzyżowały. Na razie...

__________________________________________________________
Jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału. Obiecuję, że w następnym będzie więcej akcji. :)

26 stycznia 2014

Rozdział 2

-No, ale mamo! Proszę!- dochodziły krzyki z kuchni.
-Nie ma mowy Magda. Nie pojedziesz sama do Zakopanego!
Poranna, piątkowa sprzeczka między matką, a córką trwała w najlepsze.
-Dlaczego?! Mam prawie 16 lat!
-Bo po pierwsze nie jesteś jeszcze pełnoletnia, a po drugie, było o tym myśleć w grudniu. Teraz już na pewno nie ma wolnych miejsc w hotelach. Jest 10 stycznia, a zawody są 16.
-Ale jakbym bardzo uważała i dzwoniła co 2 godziny? -upierała się dziewczyna.
-Nie ma mowy!- kategorycznie stwierdziła mama.
Do pomieszczenia wszedł ojciec i próbował uspokoić towarzystwo:
-Co tu się dzieje? Spokojnie. Czy wy nie możecie porozmawiać bez wrzasków?
Magda wytłumaczyła całą sytuację ojcu, a on rzekł na to:
-Jestem po stronie matki. Jesteś jeszcze za młoda. Za rok pojedziesz.
- Za rok?! Ja nie wytrzymam roku. Tak bardzo chciałabym zobaczyć skoczków w Zakopanem- żaliła się dziewczyna. Mówiąc "skoczków" miała na myśli tego jednego, konkretnego- Wellingera. Jednak nie wspomniała o tym rodzicom.
-A czy w lipcu nie odbywa się w Wiśle Letnie Grand Prix?- zapytała mama, na co w szarych oczach córki, rozbłysły iskierki.
-Tak są. Odbywają się 25-26.
-No to już wiemy, gdzie i kiedy jedziemy na wakacje- powiedział radośnie ojciec.
-Dziękuję wam, dziękuję! Będę mogła zabrać ze sobą Marlenę?- cieszyła się Madzia.
-Jeśli jej rodzice się zgodzą, to oczywiście kochanie.
-Jesteście najlepszymi rodzicami!
Dziewczynę zalała fala radości. Dwie minuty później biegła już do pokoju, by zadzwonić do przyjaciółki i przekazać jej dobrą nowinę.

Do wyjazdu Magda przygotowywała się już w czerwcu. Razem z Marl poduczały się z języka angielskiego, by móc swobodnie rozmawiać ze skoczkami. Szesnastolatka pragnęła porozmawiać z Andreasem. Gdyby zamienił z nią chociaż dwa zdania byłaby wniebowzięta!
Z pewnych źródeł dowiedziała się, że Welli zerwał z dziewczyną i do tej pory jest singlem. To cieszyło ją jeszcze bardziej. Wiedziała, iż ma zbyt wybujałą wyobraźnię, ale to sprawiało jej tyle radości. Nie chciała tego sobie odmawiać.

24 lipca- dzień wyjazdu w końcu nadszedł. Cała czwórka wyjechała z domu o godzinie 7 rano. Toteż wszyscy -oprócz kierowcy, ojca- smacznie spali. O 15 przyjechali do hotelu i odebrali klucze do dwóch pokoi.
-Za pół godziny zejdźcie do restauracji na obiad- rzekła mama.
Pokiwały głowami i poszły się rozpakować.
Okna miały z widokiem na przepiękne góry i budynek, w którym  mieszkali skoczkowie. Z czego dziewczyny cieszyły się jeszcze bardziej.
Po obiedzie postanowiły, że rozejrzą się po okolicy razem z papierowym przewodnikiem.
Przechadzając się po Wiśle widziały skoczków z Norwegii. Zrobiły sobie z nimi zdjęcia i otrzymały autografy. Nagle na Magdę wpadł chłopak, po którego stroju było można poznać, że biegał.
-Sorry. | Przepraszam.
-Nothing happened. |Nic się nie stało - odpowiedziała dziewczyna nawet na niego nie spoglądając. Spojrzała na przyjaciółkę, a ta miała bardzo zdziwioną i oszołomioną minę. Po kilku sekundach udało się jej prawie wykrzyczeć:
-Boże, dziewczyno! Widziałaś kto to był?!

__________________________________________________________
Mam wrażenie, że temu rozdziałowi coś brakuje, ale to pozostawiam już Waszej ocenie. :)