26 lutego 2014

Rozdział 8

Od powrotu do domu Magda i Andreas kontaktowali się ze sobą codziennie. Rozmawiali ze sobą na Skype i Facebooku, pisali smsy. Dziewczyna mieszkała już z Marleną w ich wynajętym mieszkaniu, coraz bardziej klimatyzowała się w mieście. Andi jeździł na treningi i odpoczywał, ponieważ następny konkurs miał dopiero 9 sierpnia. 

~Andreas~
Obudziłem się dosyć wcześnie, była godzina 7 rano, a mogłem spokojnie pospać do 10. Trening miałem dopiero o 15. Jednak nie mogłem spać. Myślałem o tym, jaki prezent sprawić Magdzie na jej szesnaste urodziny, które były za dwa dni, czyli siódmego sierpnia. Przekręcałem się z boku na bok, nie mogąc wymyślić czegoś sensownego. Około godziny ósmej, w końcu mnie olśniło. Sprawdziłem najbliższe loty do Polski, pojechałem do jubilera i zadzwoniłem do Marl.
- Będzie mi potrzebna twoja pomoc.
-A może najpierw takie "cześć"?- odpowiedział mi głos w słuchawce- O co chodzi?
-Wiesz, że niedługo są urodziny Magdy, nie? Będzie mi potrzebne miejsce do spania jutro wieczorem, ale tak żeby Mag się o tym nie dowiedziała.
-Co ty kombinujesz Wellinger?- zapytała podejrzliwie Marlena.
-Chcę zrobić dla niej niespodziankę. Po prostu znajdź mi kogoś, kto mnie przenocuje, proszę- powiedziałem błagalnym tonem, który poskutkował.
-Okej, załatwione. Wyślę ci adres jak kogoś znajdę.
-Dziękuję! A i jeszcze jedno...- dodałem niepewnie.
-Co?
-Bo ja kompletnie nie znam miasta... Czy ten ktoś mógłby po mnie przyjechać na lotnisko?
-Jej, ty to masz wymagania- zaczęła zrzędzić- Ale jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki, wybaczę ci to. Przyjadę z tym kimś po ciebie. Na twoim miejscu nie kontaktowałabym się teraz z Madzią. Chyba nie chcesz wypaplać jej niespodzianki, prawda?
-Dzięki po raz kolejny. Chyba masz rację, spróbuję się z nią nie kontaktować- powiedziałem cześć i się rozłączyłem. W dobrym nastroju poszedłem na trening.

Trener stwierdził, że skakałem "jak na skrzydłach". To prawda. Dzięki dobremu humorowi rozpierała mnie energia i mogłem skakać nawet po 300 metrów. Co prawda skoki były znacznie krótsze, ale i tak prezentowały się świetnie.
-Widać, że bycie w związku ci służy, Andi- powiedział, kiedy schodziłem ze skoczni. Stanąłem jak wryty, skąd on mógł to wiedzieć? Ach, tak. Zapewne to sprawka Freitaga. Nie dałem po sobie poznać, że jestem lekko poirytowany i wykorzystałem okazję:
-Trenerze, czy mógłbym wziąć "wolne" od treningów do 8 sierpnia? Myślę, iż moja forma jest wystarczająco dobra, żeby odpuścić sobie te dwa ostatnie.
-No nie jestem tego pewny chłopcze. A co jest powodem tego, że cię nie będzie?
-Chciałem wybrać się do Polski. Wie pan, moja dziewczyna ma siódmego urodziny. Chciałbym je z nią spędzić...
-Pierwszy i ostatni raz się na to zgadzam. Jesteś młody, masz prawo się zakochać. Ale pamiętaj, że gdy wrócisz masz być zwarty i gotowy do ćwiczeń, a co najważniejsze- trzeźwy.
-Będę,będę- zapewniłem go- Dziękuję bardzo!
-No idź już, idź.

~Magda~
Dzień zapowiadał się dziwnie. Obudziłam się w południe. Zdziwiło mnie, że nie ocknęłam się,gdy Marlena wstawała. Byłam sama w domu, co było podejrzane, gdyż wcześniej jak przed 14, nie wychodziłyśmy z domu na miasto. Nie czekał na mnie sms od Andiego jak co rano. 
-Gdzie byłaś?- zapytałam przyjaciółkę, kiedy wróciła do mieszkania o 19.
-Musiałam załatwić kilka spraw.
-Przez cały dzień?
-Tak, zeszło mi się trochę. Spotkałam na mieście Klaudię i poszłyśmy na kawę. A ty co robiłaś dzisiaj?
-Sprzątałam i oglądałam filmy. Andreas w ogóle nie dał o sobie znaku życia. Napisałam do niego, do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi.
-Może trening mu się przedłużył.Wiesz jak jest, dziewiątego ma przecież konkurs. Na pewno jutro do ciebie napisze.

Następny dzień okazał się być taki sam- zero odpowiedzi. Zaczęłam już się tym martwić. Do głowy przychodziły mi różne myśli, aż zwariować było można. Marl postanowiła, że pójdziemy na zakupy, ponieważ stwierdziła, iż nie wytrzyma ze mną sekundy dłużej, gdy się tak zamartwiałam. Nie miałam najmniejszej ochoty na wyjście do galerii, ale jak przyjaciółka się uprze to nie ma szans na sprzeciw. Właśnie taka była Marlena, ale za to właśnie ją uwielbiałam. Potrafiła mnie rozweselić nawet wtedy, kiedy miałam największą chandrę. 
Namówiła mnie na kupno sukienki, która nadawała się raczej na imprezy. W ogóle nie była mi potrzebna, no ale Marl ma dar przekonywania. Nie była taka droga, bo upolowana na wyprzedażach, co również przyczyniło się do zakupu. 
Poszłam spać dosyć wcześnie, gdyż miałam już dość tych wszystkich niepokojących myśli, krążących w moim umyśle. 

Rano zostałam gwałtownie obudzona przez przyjaciółkę, co bardzo mi się nie spodobało. Jednak, gdy ujrzałam w kuchni ciasto z napisem "Wszystkiego najlepszego Magda", rozchmurzyłam się. Zupełnie zapomniałam o moich urodzinach. Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki. Chciałabym żeby Andreas był przy mnie-pomyślałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam...JEGO!
Kolana się pode mną ugięły. Serce zaczęło mocniej bić, a ręce drżały. Nie wierzyłam własnym oczom. Stałam jak słup soli, ale na ziemię sprowadził mnie głos, który rozgrzał moje serce do czerwoności:
-Wszystkiego najlepszego Madziu!
Rzuciłam mu się na szyję, nie chcąc go już nigdy puścić. Tak bardzo się o niego martwiłam! A on przyjechał do Polski dla mnie. Był po prostu idealny.
Rozpakowałam małe pudełeczko podarowane przez Andiego. W środku był naszyjnik i zawieszka w kształcie litery A wysadzana małymi diamencikami. Żebyś zawsze miała kawałek mnie przy sobie- powiedział. Pocałowałam go nie mogąc nadal uwierzyć w to, że jest tu ze mną. To było zbyt piękne żeby było prawdziwe!
-Kiedy tu przyjechałeś?
-Wczoraj rano, przenocowałem u Konrada, waszego znajomego- odpowiedział.
-Skąd go znasz?- zapytałam lekko zdziwiona.
-Marlena mnie z nim zapoznała.
-A to dlatego jej nie było cały dzień! Nie ładnie tak ukrywać sekrety przed swoją przyjaciółką- powiedziałam do niej.
-Oj tam, to było w słusznej sprawie- usprawiedliwiała się- Chyba nie jesteś na mnie zła?
-Oczywiście, że nie jestem. Dzięki tobie Andreas jest tu ze mną- odpowiedziałam, po czym cmoknęłam ją w policzek. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu są teraz obok mnie. Czułam się jakbym była w niebie.


Razem z Marleną i kilkoma znajomymi poszli uczcić urodziny do klubu. Przydała się jej zakupiona sukienka. Impreza była świetna. Większość czasu spędzała z Andim, który jako najstarszy z paczki miał ukończone osiemnaście lat- już nie długo dziewiętnaście- kupił im kilka piw. Około 3 w nocy wrócili padnięci do domu. Magda poszła pod prysznic, a Wellinger rozłożył się wygodnie na kanapie i rozmyślał. Cieszył się, że ma tak wspaniałą dziewczynę. Pogrążony w rozmyślaniach nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna siadła koło niego.
-O czym tak myślisz?- zapytała
-O tobie. O tym jakie mam szczęście, że cię spotkałem. Zmieniłaś mnie, mimo tak krótkiego czasu. Kto wie co teraz bym robił? Może podrywałbym nadal każdą dziewczynę, a potem szybko o niej zapominał, tak jak po zerwaniu z Sarahą. Dzięki tobie jestem lepszym człowiekiem. Kocham Cię.
-Ja ciebie też kocham- odpowiedziała po czym się do niego przytuliła- Wiesz co, znalazłam zdjęcie z klubu,  w którym byłam jak przyjechałam do Wisły.W tle był chłopak bardzo podobny do ciebie. Byłeś wtedy tam?
Widziała, że się waha. W końcu powiedział:
-Tak, byłem wtedy tam. Widziałem ciebie, ale nie podszedłem, bo myślałem, że Patrick jest twoim chłopakiem. Trzymaliście się razem i nie chciałem wam przeszkadzać- czuł jak zaczyna się rumienić.
-To słodkie, ale podczas konkursu jednak do mnie zagadałeś...
-Bo już nie mogłem się powstrzymać. Widziałem cię w oknie hotelowym jeszcze tego samego dnia, co byłaś w klubie.
-Jak to? Ja ciebie nie widziałam.
-Podziwiałaś wtedy góry.
-Kurcze, czasami za bardzo odrywam się od rzeczywistości- zaśmiała się, po czym pocałowała go w usta. On odwzajemnił jej pocałunek z większą zachłannością.

~Magda~
Obudziłam się rano, czując chłód. Nie czułam ciepła towarzyszącego przy zasypianiu, ciepła jego ciała. Leżałam w łóżku sama, a kołdra na podłodze. Do niczego nie doszło- wyprzedzając wasze myśli.
Z kuchni dobiegały mnie odgłosy krzątaniny i przepiękny zapach. Wchodząc do pomieszczenia, powitał mnie promienny uśmiech i długi buziak Andreasa. Na śniadanie zrobił pyszne naleśniki z sosem czekoladowym.
-Z dnia na dzień coraz bardziej się w tobie zakochuję- powiedziałam, kończąc posiłek.
-Mam tak samo, słoneczko- odpowiedział, po czym dał całusa w czoło. Zauważyłam, że nad czymś intensywnie rozmyśla.
-Dziś popołudniu muszę wracać do Niemiec- zaczął- Jutro jest konkurs. Tak bardzo nie chcę cię zostawiać. Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu. Nie widzieliśmy się przecież ponad tydzień.
-Masz jechać i wygrać te zawody, rozumiesz? Skoki są najważniejsze, a ty nie możesz ich sobie odpuszczać.
-Nie, to ty jesteś najważniejsza.
-W tej chwili się mylisz. Ja będę przy tobie zawsze, natomiast konkursy się nie powtarzają. Zobaczymy się przecież w te wakacje- powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
-Masz rację. Jeśli wygram, kupię ci wielki kosz kwiatów. Potrafisz mnie dobrze zmotywować- odparł i puścił oczko.

Po śniadaniu poszliśmy na spacer do pobliskiego parku. Nawet w Polsce nie był do końca anonimowy. Dwie dziewczyny poznały go, poprosiły o autografy i zdjęcia. Zauważyły, że szliśmy za rękę.
-Jesteście parą?- zapytały.
-Tak- odpowiedział Andi bez wahania. Bardzo się z tego ucieszyłam, ponieważ niektórzy sportowcy ukrywają swoje związki, po to by być bardziej rozchwytywanymi przez fanki. On taki jednak nie był. To był MÓJ Andreas.

~Andreas~
Czas pożegnania przyszedł zbyt szybko. Tak bardzo chciałem zostać w Polsce z Magdą. Jednak wiedziałem, że to nierealne. Stałem z walizką na lotnisku, tuląc moją dziewczynę. Nie miałem zamiaru jej w ogóle puszczać, ale usłyszałem głos, który nakazywał udać się do miejsca odlotów mego samolotu. Na koniec jeszcze ją pocałowałem i poszedłem do hali odlotów. Widziałem jak mi macha, zanim zniknęła w tłumie.

__________________________________________________________
Wiem, wiem. Dodaję rozdziały bardzo wolno. Ostatnio nie mam czasu na pisanie przez tą cholerną szkołę, no ale cóż. Trzeba to wszystko przeżyć, w końcu to ostatnia klasa...
A dziś zawody w Falun. Trzymamy mocno kciuki za naszych reprezentantów i niemiecki team. 

19 lutego 2014

Rozdział 7

~Magda~
Budzik zadzwonił mi o godzinie 8. Gwałtownie obudził mnie i Marlenę. Zaspana jeszcze przecierałam oczy. 
-Czego nastawiłaś budzenie, na tak cholernie wczesną porę?!- skarżyła się przyjaciółka.
-O 9 jestem umówiona z Andreasem. Jedziemy nad jezioro. Chcesz się z nami wybrać?
-Nie, dzięki. Ja tu sobie jeszcze smacznie pośpię, a potem spotkam się z Kamilem. Ten Wellinger to ci kompletnie zawrócił w głowie. Która była jak wróciłaś?
-Coś po pierwszej w nocy. Odezwała się ta, której żaden tam Kamilo nie obchodzi- powiedziałam, pokazując jej język.
-Oj tam, oj tam. Dobranoc.
-Śpij dobrze.
Poszłam do łazienki się ogarnąć. Włożyłam na siebie czerwone szorty, do tego koszulę w biało-czarne pionowe pasy oraz moje ukochane trampki. Włosy związałam w koka, podmalowałam lekko oczy. Usta pociągnęłam czerwoną szminką i byłam gotowa do wyjścia. Postanowiłam, że zabiorę aparat, by zrobić jak najwięcej zdjęć okolicy i Welliemu. Usłyszałam pukanie do drzwi, wyszłam po cichu na korytarz. Wylądowałam w jego objęciach. 
-Człowieku, udusisz mnie- zaśmiałam się.
-Ja po prostu chcę się tobą w pełni nacieszyć- odpowiedział i pocałował mnie w czoło. 
-Po co ci ten koszyk?- spytałam unosząc brew.
-No chyba nie sądziłaś, że puszczę cię bez śniadania! Zjesz po drodze w samochodzie- jaki on był troskliwy.
Wyszliśmy przed hotel, gdzie stał nasz transport.
-A tak w ogóle to skąd wziąłeś samochód?
-Mam swoje sposoby- powiedział i puścił mi oczko.
Jadąc nad jezioro obserwowałam okolicę, zajadając się pysznymi tostami oraz popijając ciepłą herbatę z termosu. Zadbał o wszystko- pomyślałam. Rozmawialiśmy głównie o skokach. To był nasz ulubiony temat do rozmów. On dzielił się swoimi przeżyciami, opowiadał jacy są skoczkowie prywatnie, a ja mówiłam jak to oglądałam w telewizji i zawsze się denerwowałam, kiedy coś szło nie po mojej myśli. 
Po pół godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Okolica była cudowna! Wokół roztaczały się lasy, tafla wody niczym nie naruszona odbijała drzewa. Słońce grzało miło po plecach. Siedzieliśmy przytuleni na kocu, na zielonej trawie rozkoszując się ciszą i spokojem. Tego było mi trzeba- chwili odpoczynku od zgiełku. Wyjęłam aparat, zaczęłam robić Andiemu zdjęcia. Nie powiem, że nie był fotogeniczny. Mimo iż, on się upierał, żebym go nie dokumentowała z tak bliska, ja się tym nie przejmowałam. Gdy w końcu mi się to znudziło, Andreas przejął pałeczkę. Stałam po drugiej stronie obiektywu. Zdjęcia robił świetne- kolejna cecha dowodząca o jego doskonałości. Na koniec cyknęliśmy sobie kilka fotek "z rąsi". Postanowiłam, że jedno ustawię sobie na tapetę w laptopie. 

~Andreas~
Jestem szczęściarzem. Nie wiem ile razy to jeszcze powtórzę, ale jestem szczęściarzem, ponieważ mam wspaniałą dziewczynę, której nie oddam nikomu. 
Spędziliśmy nad jeziorem 3 godziny, szliśmy już do auta. Spakowałem wszystko do bagażnika. Otwierała drzwi, ja jednak je zamknąłem. Przycisnąłem ją do samochodu i zacząłem całować. Najpierw w czoło, potem usta, a na końcu szyję. Szepnąłem jej do ucha dwa magiczne słowa: Kocham Cię. Spojrzałem na nią, w oczach miała łzy. 
-O co chodzi?
-Bo ja też ciebie tak cholernie kocham! Tyle, że dziś będziemy musieli się pożegnać. Ty wyjedziesz do Niemiec, ja do Lublina. Kto wie kiedy cię znowu zobaczę?
-Ej, nie martw się! Od czego jest internet, telefony, szybkie linie lotnicze? Jakoś to będzie. Zobaczysz.
-Osiemdziesiąt procent związków na odległość nie przechodzi próby czasu i odległości.
-No to my będziemy w tych dwudziestu, szczęśliwych procentach. Zbyt bardzo cie kocham, żeby pozwolić aby to wszystko się rozpadło, rozumiesz?
-Masz rację- odpowiedziała, uśmiechając się.
-No, tak ma być. A teraz chodź tu do mnie- powiedziałem i mocno przytuliłem- Wracamy do hotelu.
Cały dzień przeznaczyłem dla niej. Nie obchodziło mnie, że koledzy proponowali wyjścia. Ja ten czas chciałem spędzić z moją dziewczyną.
Czekałem na nią przed wejściem do basenu. Ktoś klepną mnie po ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem tego kolesia Patricka. 
-Widzę, że jesteś blisko z Magdą- zaczął-Aby spróbuj ją zranić to będziesz miał ze mną do czynienia. Ona zbyt ufa ludziom takim jak ty. Jej możesz mydlić oczy, ale nie mnie. Pamiętaj, ja zawsze będę krok za tobą i zawsze będę gotów ją wesprzeć, kiedy zobaczy jakim jesteś dupkiem albo gdy będzie potrzebowała pomocy.  
-Kolego, nie zapędzaj się tak. Nie wiesz co jest między nami. Nigdy jej nie zranię, bo ją kocham. Tobie nic do tego- odpowiedziałem ze złością w głosie. Czułem, że jeszcze chwila,a nie wytrzymałbym .
-Pożyjemy, zobaczymy- rzucił i odszedł.
Miałem ochotę mu przywalić tak, aż znajdzie się w szpitalu na ostrym dyżurze. Jednak moją furię opanował głos, lejący miód na moje rozwścieczone serce:
-Już jestem. Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać. Marlena musiała mi opowiedzieć jak spotkała jakiegoś skoczka. Nie ważne, stęskniłeś się?
-Jasne, że tak- powiedziałem i pocałowałem namiętnie, tak by to widział ten dupek.
Magda była dobrą pływaczką. Świetnie się bawiliśmy. Zaproponowałem jej pocałunek w wodzie, tak jak to robią na filmach. Nie mogliśmy się opanować ze śmiechu, ale udało się za trzecim podejściem. 
-Kogo ja tu widzę!- usłyszałem za moimi plecami głos Wanka.
-Cześć. Czego chciałeś?
-Przyszedłem sobie trochę popływać. Mogę się do was dołączyć?
-Jasne- odpowiedziała Madzia.
-A może ze mną wypróbujesz buziaka w wodzie- zaśmiał się.
-Jej pocałunki są zarezerwowane tylko dla mnie- odpowiedziałem, zanim zdążyła otworzyć buzię.
-Ale z ciebie zazdrośnik, Wellinger. Wpadłeś po uszy. Właściwie się ci nie dziwię- rzekł i puścił Mag oczko- Już nie mogę z nim wytrzymać w jednym pokoju. Cały czas: Magda to, Magda tamto. Ty wiesz jakie to męczące?- zwrócił się do niej, a ja czułem jak mi się różowią policzki.
-To słodkie.
Podeszła do mnie i zaczęła całować na jego oczach. Nie powiem żeby mi się to nie podobało. Niech Wank wie, że nie ma u niej kompletnych szans. Kolejne pół godziny minęło na wygłupach. 
Wyszliśmy z wody i zmierzaliśmy do szatni. Już miałem wchodzić, kiedy zauważyłem, że Magda się potknęła. Chciałem szybko podbiec, żeby ją złapać, ale ktoś mnie wyprzedził. Patrick. Spojrzał na mnie wzrokiem "A nie mówiłem?". Wściekłość znowu powróciła, jednak podszedłem do nich i zapytałem czy nic się jej nie stało. Zapewniła mnie, że wszystko w porządku, a ja pocałowałem ją czule, na oczach tego dupka. To chyba dobra dla niego ksywka- dupek. 

Rozstaliśmy się w porze obiadowej. Musiałem załatwić mega ważną sprawę. Potrzebna była mi do tego jej przyjaciółka Marlena. Poprosiłem ją, aby wzięła aparat Madzi i poszła do fotografa wywołać zdjęcia, które robiliśmy nad jeziorem. Znalazłem wielki brystol, zrobiłem napis: "Magda+Andreas=Forever". Kiedy Marl przyniosła zdjęcia, przyklejałem je do papieru. Obiecała nie powiedzieć Mag o tym, co dla niej planuję.
Gdy skończyłem dałem moje dzieło Marlenie, aby przyniosła je, jak przyjedzie autobus, który zabierze skoczków do Niemiec. Resztę dnia spędziłem z moją dziewczyną na spacerze i w kawiarni.

Czas leciał zdecydowanie za szybko. Nadeszła pora rozstania. Magda odprowadzała mnie do busa. Zatrzymaliśmy się kawałek dalej, kazałem jej zamknąć oczy. Wziąłem plakat w ręce i ustawiłem się przed nią. Otworzyła je. Widać było po niej, że była wzruszona i szczęśliwa. Wpadła w moje ramiona i pocałowała. Obiecała, że mój podarunek zawiśnie nad jej łóżkiem, żeby zawsze o mnie myślała, kiedy na niego spojrzy. Staliśmy objęci, nie mogąc się od siebie oderwać. Chłopaki ciągle nas popędzali. Ja to miałem daleko, gdzieś. Nie chciałem jej puścić. Ale musiałem... Gdy wsiadałem do autokaru podbiegła jeszcze do drzwi, powiedziała, że mnie kocha i mocno pocałowała.
Siedziałem wpatrzony w szybę, czując jeszcze jej smak ustach. Moją głowę zaprzątały różne myśli. Wszystkie dotyczyły osoby, którą kocham. Zastanawiałem się, kiedy ją znów zobaczę. Miałem plan...

~Magda~
Stałam na parkingu, patrząc jak autobus znika za horyzontem. Pojechał. Nie wiem czy go zobaczę jeszcze w tym roku. Co prawda będziemy rozmawiać przez internet, ale to nie to samo. Już za nim tęsknię.
Cieszyłam się z prezentu, który wykonał. To na prawdę słodkie. Zawiśnie na honorowym miejscu. Szłam do hotelu, ściskając mocno brystol. Nie chciałam płakać. Głupia idiotko, on cię kocha. Będziesz go widzieć, nie zapomni o tobie. Nie rycz- powtarzałam sobie w myślach. 
Przed hotelem stał Patrick. Podziękowałam mu, że uratował mnie przed upadkiem na basenie.
-Nie ma sprawy. Każdy zachowałby się tak samo- odpowiedział z uśmiechem- Więc jutro rano wyjeżdżasz? Wielka szkoda. Miałem nadzieję, że bardziej cię poznam.
-Od czego jest facebook?- zaśmiałam się- Sądzę, iż nie zerwiemy ze sobą kontaktu, prawda?
-Oczywiście! Jesteś dla mnie przyjaciółką, a przyjaciół się nie odrzuca.
-No i tak ma być. Muszę już iść spakować walizki- powiedziałam, po czym uściskałam go na pożegnanie.

Nie lubiłam pakować się, a walizka pewnie przez pół miesiąca będzie stała nierozpakowana. Zostawiłam telefon na stoliku nocnym, czekał na mnie sms.

Od: Andi
Tęsknie za Tobą! :(

Do: Andi
Ja za Tobą też ;* Nie smuć się. Jak będę w domu to pogadamy na skype. Obiecuję!

Od: Andi
Trzymam Cię za słowo. ;*

Wieczór zleciał bardzo szybko. Zanim się obejrzałam, musiałam wsiadać do samochodu i wracać do domu. Chciałam zostać w Wiśle na zawsze. Trudno było mi się rozstać z tak pięknymi górami.
Gdy zostawiliśmy za sobą ten przecudowny widok, już nie powstrzymywałam się. Patrzyłam na mijające krajobrazy z głową opartą o szybę i policzkami mokrymi od łez. W moje ślady poszła również Marlena. Ona też nie mogła rozstać się z Kamilem.
Prawie całą drogę pokonaliśmy w milczeniu. Jedynym odgłosem jaki było słychać, to grające radio.
Kiedy późnym popołudniem dotarliśmy na miejsce, od razu poszłam do swojego pokoju zanieść rzeczy oraz wziąć szybki prysznic. Napisałam smsa do Andreasa i Patricka, że już dojechałam. Zeszłam na dół na kolację, a po pół godzinie leżałam już w swoim kochanym łóżku. Rozmyślałam nad wszystkim i w moich oczach znowu gromadziły się ciężkie łzy. Zmęczona zasnęłam. Śnił mi się ON...

__________________________________________________________
Zdecydowanie nie lubię pisać pożegnań...



Tak bardzo dumna! ♥

12 lutego 2014

Rozdział 6

Dziewczyny dotarły na skocznię pół godziny przez rozpoczęciem konkursu. Po drodze spotkały Kamila i Patricka, którzy również wybierali się na zawody. Chłopcy razem z Marleną poszli zająć najlepsze miejsca, a Magda wyruszyła na poszukiwanie Andreasa. Zajęło jej to trochę czasu, ponieważ zaczęło pojawiać się coraz więcej skoczków. 
-A tu jesteś! Tyle cię szukałam. Przeciskałam się dosłownie przez tłumy- powiedziała, gdy udało się jej go znaleźć.
-Wiem. Też nie mogłem cię znaleźć- odparł po czym dał jej buziaka- Stęskniłem się za tobą.
-Minęło dopiero dwie godziny- zaśmiała się- Pomyśl co będzie, kiedy stąd wyjadę! Sorki. Miałam nie mówić o przyszłości. Liczy się to co jest tu i teraz.
-Nie uciekniemy od czegoś nieuniknionego. Będziemy musieli się z tym zmierzyć- rzekł ze smutkiem w głosie.
-Na prawdę? Jeszcze kilka godzin temu byłeś innego zdania.
-Wiem. Przemyślałem to sobie.
-Dobrze, wrócimy później do tego tematu. Jak na razie skup się na konkursie i wygraj go- chciała aby się tym nie przejmował, aż konkurs nie dobiegnie końca.
-Specjalnie dla ciebie go wygram Madziu- powiedział i pocałował ją w policzek. 
Tak na prawdę nie lubiła, gdy ktoś mówił do niej zdrobniale. Jednak w jego ustach brzmiało to uroczo.
-Muszę już iść się rozgrzewać. Zobaczymy się później!
-Powodzenia- rzuciła i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.

~Andreas~
Teraz to ja mogę skakać i po 300 metrów-pomyślałem. Muszę to wygrać. Koniec kropka. Usiadłem na belkę startową, tłum oszalał. Ci wszyscy ludzie wierzyli we mnie, Ona we mnie wierzyła. Jak to powiedziałby mój kolega z reprezentacji Polski: "Garbik, fajeczka i poleciało!" Poleciało aż na 136 metr. Byłem z siebie dumny. Nikt nie skoczył lepiej ode mnie. Wygrałem pierwszą serię. Chłopaki mi gratulowali, udzieliłem wywiadu. Szukałem wzrokiem Mag, ale było to dość trudne, ponieważ zjawiło się bardzo dużo ludzi- głównie polaków. W końcu udało mi się ją wypatrzeć. Siedziała pomiędzy Marleną i jakimś chłopakiem. Przyjrzałem mu się i poznałem, że to był Patrick. Boże, jak on mi działał na nerwy. Niby udawał przyjaciela, jednak ja wiem, że on oczekuje od niej czegoś więcej. Niestety ona tego nie widzi. Gdybym mógł, zamknąłbym ją w klatce przed wszelkim złem tego świata. Andi opanuj się! Nie myśl o tym. Później pokażesz mu, że ona jest twoja. Wygraj dla niej- powiłem sam do siebie. Rzeczywiście tak się stało. Wygrałem! Drugie miejsce zajął Kamil Stoch, a 3 Thomas Morgenstern.

~Magda~
Wygrał! Jak ja się cieszyłam. Patrzyłam na niego z dumą, kiedy wchodził na najwyższe podium. Mój chłopak zdobył pierwsze miejsce w skokach narciarskich na skoczni w Wiśle. MÓJ, W WIŚLE! Chciało mi się płakać ze szczęścia, to był chyba jakiś sen. Miałam ochotę pobiec do niego i porządnie wyściskać. Szkoda, że musiał iść na konferencję. No trudno. Złapię go później. Teraz musiałam zająć się Patrickiem. Zapytałam się go czy nie poszedłby się ze mną przejść. Zgodził się. 
-Piękny mamy dziś zachód słońca, prawda? W sumie w górach to wszystko jest piękniejsze- odezwałam się.
-Tak, masz rację. Ale chyba nie o tym chciałaś ze mną porozmawiać?
-Czy ty mnie unikasz?- zapytałam prosto z mostu. Na jego twarzy wymalowało się zmieszanie.
-Nie, czemu tak uważasz? Przecież siedziałem koło ciebie na konkursie.
-Bo wiem, że mi ściemniałeś z tą imprezą. Twoja mama o niczym nie wie- odpowiedziałam trochę zdenerwowana. Nie wiedział co odpowiedzieć- Jeśli zrobiłam coś, uraziłam cię albo... nie wiem, to powiedz.
-Nie obwiniaj się- odezwał się w końcu. 
-No to o co chodzi?!
-Nie ważne- burknął.
-Masz mi to powiedzieć tu i teraz!- krzyknęłam mu prosto w twarz.
-Po prostu nie miałem humoru!
-Nie wierzę ci- odparłam.
-No, ale to prawda. Chodziłem smutny, bo wiedziałem, że mieszkamy tak daleko od siebie. Trudno jest utrzymać przyjaźń na odległość...
-Wiem. Nie mam pojęcia jak utrzymam związek na odległość, przyjaźń na odległość. Boże, dlaczego ja mieszkam tak daleko?!- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.
-Ej, będzie dobrze. Jakoś nam się uda- szepnął i przytulił mnie mocno. Tak to był mój przyjaciel, byłam tego pewna.
Doszliśmy do hotelu. Ja poszłam korytarzem w jedną stronę do pokoju, a on w drugą. Kamień spadł mi z serca.

Gdy wyszłam z łazienki, czekał na mnie sms. 

Od: Andi 
Wyjrzyj przez okno.

Otworzyłam okno, zobaczyłam go w hotelu na przeciwko. Siedział na parapecie i się do mnie szczerzył. Posłałam mu buziaka w powietrzu. Zadzwonił telefon:
-W końcu mnie wypuścili i mogę odpocząć. Myślałem, że zostanę tam na zawsze. 
-Musisz się tego zacząć przyzwyczajać. Jesteś w centrum uwagi, a zapewniam cię, będzie jeszcze gorzej- odpowiedziałam.
-Niestety. Chłopaki organizują takie pożegnalne ognisko. Będzie kadra Polska, Niemiecka, Austriacka i Czeska. Wybrałabyś się na nie ze mną?
-Jasne. O której się zaczyna?
-Za półtorej godziny. Przyjdę do ciebie za godzinę, okej?
-Dobrze. Będę czekać- rozłączyłam się. Zamknęłam okno i poszłam do łazienki się odświeżyć. Założyłam czarne, obcisłe rurki, niebieski top i moje już znoszone Vansy. Odpaliłam laptopa, zgrałam na niego zdjęcia. Przeglądałam z 10 minut i zauważyłam pewne zdjęcie z klubu. W tle był chłopak bardzo podobny do Andreasa. Nie byłam pewna czy to on, gdyż przez cały pobyt na imprezie go nie widziałam. Postanowiłam, że się o to spytam.
Po pół godzinie usłyszałam stukanie do drzwi. Stał za nimi nie kto inny tylko Welli. Przywitał mnie bardzo wylewnie. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam:
-Tak przy okazji to gratuluję wygranej. Obiecałeś mi, że wygrasz i tak się stało. 
-A jaką będę miał za to nagrodę?
-No przecież dostałeś złoty medal. Czego chcesz więcej?- zaczęłam się z nim drażnić.
-No ja tam myślałem o nagrodzie specjalnej od ciebie...
-Pierwsze słyszę. Coś ci się musiało kochaniutki pomylić- zaśmiałam się.
-Nie chcesz mi dać wynagrodzenia? To ja sam je odbiorę- odparł, po czym złapał mnie za biodra i niczym jak jakiś worek zarzucił sobie na ramię. Próbowałam mu się wyrwać, ale się nie udało. Nie było po nim widać, że ma tyle siły. Do niskich osób nie należałam, a on mnie podniósł jakbym była jakimś piórkiem. 
-Puść mnie wariacie- zaczęłam się śmiać.
-Pod jednym warunkiem: Chcę swoją nagrodę.
-Po moim trupie!- krzyknęłam, nie mogąc opanować się ze śmiechu.
-No to idziemy- otworzył drzwi i już miał wychodzić z pokoju, gdy powiedziałam:
-No dobra, dobra. Będziesz miał te swoją nagrodę. 
-No i tak ma być- postawił mnie na ziemi, złapał za rękę i wyszliśmy z hotelu.

Zanim dotarliśmy na miejsce, było już słychać wesołe głosy chłopaków. Zapach pieczonych kiełbasek powoli rozchodził się wokół ogniska. Słońce prawie zaszło za horyzonty gór. Przepiękne miejsce powtórzyłam w myślach po raz setny.
Panowała miła atmosfera. Wszyscy się śmiali, śpiewali. Siedziałam oparta głową o ramię Wellingera. Było tak przyjemnie, że z chęcią zatrzymałabym czas, gdybym mogła. Obok mnie usadowił się Richard i wypytywał się mnie o wszystko. Pozytywny człowiek, pomyślałam.
-Mam być o niego zazdrosny?- zaśmiał się Andreas.
-Nie masz najmniejszej potrzeby- odpowiedziałam, całując go w policzek.
-Ej, Andi! Zagraj nam coś na gitarze- zaproponował jeden z czeskich skoczków.
-Grasz na gitarze?- zapytałam.
-No tak, czasami sobie brzdąkam dla rozluźnienia.
-Grasz w tenisa, na gitarze. Czego ja się jeszcze o tobie dowiem?
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz- odpowiedział tajemniczo.
Musiałam przyznać, że był w tym na prawdę dobry.
-Myślałeś może, że gdy skończysz karierę skoczka, zajmiesz się muzyką?- spytałam, kiedy skończył grać.
-Nie, to tylko takie hobby. Nie wiem kim  chcę być, jak skończę ze skakaniem. Pewnie będę pracował w kadrze niemieckiej. Chociaż tak na prawdę to zawsze chciałem być lekarzem.
Zdziwiło mnie to.
-Nie wiedziałam...
-Nikt nie wiedział. Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałem.
Poczułam ciepło rozlewające się na moim sercu. Pocałowałam go z czułością.
-A ty, kim chciałabyś zostać?
-Jak wiesz, za tydzień przeprowadzam się do większego miasta. Będę mieszkać razem z Marleną. Idę do klasy biologiczno-chemicznej. Potem na studia fizjoterapeutyczne. Mam zapewnione miejsce pracy w jednej z prywatnych klinik, ponieważ jest własnością brata mojej mamy.
-I to jest to, czym się chcesz zajmować?
-Tak. Chociaż wolałabym wyjechać gdzieś za poszukiwaniem pracy. Może bardziej na zachód, albo w ogóle za granicę.
-Na przykład do Niemiec?
-Możliwe. No, niestety. Moje życie zostało już zaplanowane.
-Porozmawiaj z rodzicami o tym. Przecież ty powinnaś decydować o swojej przyszłości.
-Wiem, ale to nie takie proste- odpowiedziałam ze smutkiem.
-Spróbuj chociaż im się sprzeciwić. Świat się nie zawali, jeżeli przedstawisz im swoje zdanie- powiedział z takim przekonaniem, że mu uwierzyłam.
-No dobra. Porozmawiam zaraz po tym, jak wrócimy już do domu.
-A teraz koniec tych poważnych gadek. Siadaj mi tu na kolanach. Poproszę o nagrodę.
Zrobiłam jak mi kazał. Dałam mu dłuuuugiego buziaka. Usłyszałam za plecami:
- Rzygać mi się chcę od tych amorów- padło to z ust, nie kogo innego jak Ryśka. Zaśmiałam się i powtórzyłam z jeszcze większą namiętnością pocałunek.
-Aj dzieci, dzieci- powtórzył i odszedł.

~Andreas~
Ona była taka wspaniała, moja. Otworzyłem się przed nią. Z Sarahą nie było szans porozmawiać tak na poważnie. W głowie były jej tylko ciągłe imprezy i całowanie się. Nie wiem dlaczego z nią byłem. Magda była inna, lepsza. 
Wracaliśmy do hotelu pieszo. Zrobiło się chłodniej, więc dałem jej swoją bluzę. Szliśmy objęci, szczęśliwi. Nie chciałem myśleć, że wieczorem następnego dnia, wyruszam w drogę powrotną do domu. Postanowiłem, że wykorzystam jej obecność w stu procentach. Zaproponowałem wypad nad jezioro Czerniańskie. Zgodziła się. Umówiliśmy się na godzinę 9. Chciała oddać mi bluzę, ale powiedziałem jej, żeby zatrzymała ją dla siebie, na pamiątkę. Złożyłem na jej ustach pocałunek i poszedłem do pokoju. Byłem chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem. 

__________________________________________________________
Rozdział wyszedł mi długi, jednak jestem z niego zadowolona. :)

7 lutego 2014

Rozdział 5

~Magda~
Rano Andreas wysłał mi smsa, żebym przyszła na trening, aby popatrzeć sobie, a potem może gdzieś się przejść. Cieszyłam się z tego powodu, więc od razu po śniadaniu razem z Marleną poszłyśmy na skocznię. Kiedy miał czas podchodził do nas i rozmawialiśmy. Raz, kiedy odszedł, przyjaciółka zapytała się co między nami jest. Ja powiedziałam jej to samo, co myślałam zanim poszłam spać- bardzo dobrzy koledzy.
-Jesteś tego pewna, że tylko koledzy?
-No, znam go przecież krótko. Przyjaźni nie można zbudować tak szybko- odpowiedziałam, zdziwiona pytaniem Marli.
- Według ciebie, a wiesz jakie on ma zdanie?
-Nie...Czy ty coś insynuujesz?
-Po prostu widzę jak na ciebie spogląda. Kolega tak nie patrzy na koleżankę.
-Wydaje ci się- zakończyłam rozmowę, ponieważ nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Chciałam to sama przeanalizować.
Po godzinie Marlena poszła do hotelu, a właściwie do Kamila- chłopaka poznanego na imprezie. Ja czekałam na Andiego. Znowu zobaczyłam Patricka, który szedł w moim kierunku. Jeśli znowu chciał mnie ostrzegać przed Wellingerem to przyrzekam, chyba przywaliłabym mu. Potrafię zadbać o samą siebie i nie potrzebuję niańki.
-Cześć! Co tu robisz?- zapytał z entuzjazmem.
-Oglądałam trening- odpowiedziałam trochę poirytowana, bo co można robić o tej porze na skoczni?
-A nie chciałabyś iść ze mną na basen?- zaproponował z nadzieją w oczach.
Nie lubiłam odrzucać propozycji, ale byłam przecież umówiona z Wellim.
-Niestety, dziś nie dam rady.
-Znowu Andreas? Pamiętaj co ci o nim mówiłem.
-Tak, pamiętam. Nie musisz się martwić- starałam się brzmieć przyjaźnie, jednak chyba nie do końca mi to wyszło. Nie chciałam, żeby przestał mnie lubić, dlatego obiecałam mu, że jutro z nim gdzieś wyjdę. Widziałam, że się ucieszył i poszedł.

Poczułam dotyk rąk na moich oczach. Znajomy głos zapytał mnie po angielsku:
-Kto to?
Zaśmiałam się i odwróciłam. Spojrzałam mu prosto w oczy i utonęłam w ich błękicie. Dosłownie się rozpływałam w jego uśmiechu. O kurde, zdałam sobie sprawę, że zauroczyłam się w Andreasie.
-Idziemy na lody?
-Jasne- odpowiedziałam, nie do końca pewna moich myśli.
-Jak ci się podobał trening?- zapytał.
-Było bardzo fajnie- rozmawialiśmy o skokach. Właściwie to on opowiadał, a ja udzielałam jakichś zdawkowych odpowiedzi. Nadal nie mogłam uwierzyć, że podoba mi się chłopak, z którym nie mam szans na prawdziwy związek. On w Niemczech, ja w Polsce do tego na wschodzie. Zero szans. Zauważył chyba moją zadumę, bo zapytał się czy wszystko gra. Odpowiedziałam, że wszystko w porządku.
-To dlaczego jesteś taka smutna?
-Bo to już prawie koniec i za 2 dni będę musiała jechać do domu. Tak bardzo chciałabym tu zostać...
-Żyj chwilą. Nie martw się co będzie dalej.
-Wiem, ale to jest takie trudne...
-Spróbuj, korzystaj z chwil. Dzięki temu twoje życie będzie pozytywne- coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że Andi jest ideałem na mojego chłopaka. To tak bardzo bolało.
-Skąd to wiesz?
-Bo kieruję się tą zasadą. I wiesz co? Na prawdę działa. Cieszę się z radosnych chwil, wspominam je, a o tych mniej fajnych próbuję zapomnieć.
-Podaj przykład z ostatnich dni- rzuciłam nawet nie wiedzieć czemu.
-Chwila, w której ujrzałem dziewczynę w oknie hotelu. Zauważyłem ją podczas konkursu, idę z nią teraz do kawiarni na lody- mówił to patrząc mi prosto w oczy. Po czym musnął swoimi wargami o moje. Odwzajemniłam mu nieśmiało to samo. Staliśmy tak przez chwilę wpatrzeni w siebie, nie zwracając uwagi na świat. Byłam tylko ja i on. Już nic się nie liczyło. Przyszłość odsunęła się ode mnie. Liczyła się teraźniejszość.
-Wiesz, chyba mam chwilę, którą będę wspominać- powiedziałam cicho.
-Ja również- po czym uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i dodał- Będę wspominał przez długi czas.
Ruszyliśmy w kierunku kawiarenki.

~Andreas~
Chciałem pocałować Magdę od razu, gdy ją zobaczyłem. Musiałem się powstrzymywać, ale kiedy zapanował ten nastrój już nie zabraniałem tego sobie. To było silniejsze ode mnie. Trochę obawiałem się, że mnie odepchnie i speszy się, ona jednak odwzajemniła mi pocałunek. Czułem jak przechodziły mnie dreszcze.
Usiedliśmy obok siebie pod parasolami przed lokalem, zamówiliśmy dwie porcje sporych deserów lodowych. Zanim zostały przyniesione, odtwarzałem sobie jeszcze raz ten moment. Patrzyłem jej w oczy, ona w moje. Mimo, że nie rozmawialiśmy czułem, że porozumiewamy się bez słów. Wtedy zapytała:
-Czy też myślisz o tym co się stało 5 minut temu?
-Tak- odpowiedziałem- Zastanawiam się czy nie można by tego powtórzyć?
Nie musiałem długo czekać. Złapała mnie lekko za ramię, przyciągnęła do siebie i pocałowała. Teraz już mocniej, nie było tej niepewności między nami. Chcieliśmy tego oboje tak samo. Nasze amory przerwała porcja lodów, przyniesiona przez kelnerkę. Powiedziała coś po polsku i odeszła.
-Cytuję: "Zostawiam wam lody i już nie przerywam gołąbeczki"- przetłumaczyła Madzia.
Zaśmiałem się i zabrałem do jedzenia. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a ja musiałem wracać na skocznię. Szkoda mi było jej zostawiać, ale nie miałem wyjścia. Rozstając się dała mi buziaka w policzek i powiedziała, że przyjdzie trochę wcześniej żeby życzyć mi powodzenia na zawodach.

~Magda~
Szłam do hotelu szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Postanowiłam, że nie będę przejmować się tym, że już niedługo stąd wyjadę. Chciałam jak najwięcej czasu spędzić Andim. Przypominałam sobie dotyk jego ręki na mojej skórze, ustach. Przez całą drogę powrotną byłam uśmiechnięta. Przed budynkiem spotkałam Patricka, przystanęłam żeby porozmawiać z nim chwilę.
-Cześć! Jak ci mija dzień?
-Może być, ale widzę, że tobie wspaniale- odparł.
Rzeczywiście miał racje. 
-To gdzie się jutro wybieramy?- spytałam, przypominając sobie co mu obiecałam. 
-Jednak nic z tego nie będzie. Mam...szlaban- mówiąc to zawahał się.
-Co, dlaczego?
-Mama dowiedziała się o ostatniej imprezie... Przepraszam. Musze już wracać, cześć.
Zadawało mi się, że mnie okłamuje. Rzuciłam mu tylko "pa", bo zniknął już za drzwiami hotelu.
Poszłam do pokoju, gdzie siedziała Marlena. Opowiedziałam jej o wszystkim co było między mną, a Wellim. Oczywiście musiała powiedzieć: "A nie mówiłam?", ale tak poza tym cieszyła się moim szczęściem. 
Zapytałam się jej czy wie coś o Patricku, ona jednak zaprzeczyła. Poprosiłam ją, żeby zapytała się Kamila- jego brata, który jest w baaardzo bliskich stosunkach z Marl- czy rzeczywiście ich mama dowiedziała się o tym wypadzie do klubu. 
Postanowiłam, że jak na razie nie będę zaprzątać sobie tym głowy. Musiałam wziąć prysznic i przebrać się. Zbliżała się 15, a skoki miały zacząć się o 16:30. Chciałam iść tam z przyjaciółką na piechotę. Obiecałam przecież Andreasowi, że będę wcześniej. Ruszyłam do łazienki w średnim humorze, mając nadzieję, iż prysznic oczyści mój umysł z negatywnych myśli. 

__________________________________________________________
Emocje miotały mną kiedy pisałam ten rozdział. Wymyśliłam tyle jego wersji, że nie mogłam zdecydować się, którą mam wybrać. Myślę, że ta jest najlepsza. Oceńcie sami. :)

1 lutego 2014

Rozdział 4

Słońce grzało niemiłosiernie. Skocznia była powoli oblega na przez kibiców. Prawie pierwsze zjawiły się oczywiście Magda z Marleną. Wybrały najlepsze miejsca i czekały na rozpoczęcie konkursu. 
W tym samym czasie Andreas chodził bez celu po obiekcie i przygotowywał się mentalnie do skoku. Myślał nadal o nieznajomej dziewczynie. Miał nadzieję, że ją spotka.  
Po pół godzinie spiker zapowiedział:
-A teraz najnowsze objawienie Niemiec. Młodziutki Andreas Wellinger!
Tłum oszalał. Chłopak oddał bardzo dobry skok i objął prowadzenie. Ostatecznie pierwszą serię zakończył na 9 miejscu. Postanowił rozdać autografy i zrobić zdjęcia z fanami.

~Andreas~
Przechodząc przez trybuny spotkałem mnóstwo wielbicieli. Dziewczyny piszczały na mój widok, ale wiedziałem, że to z powodu mojego wyglądu lub dobrego skoku. Niestety ludzie nie zwracali uwagi na moją osobowość. Dla nich nie liczyło się moje wnętrze, dlatego miałem tak mało zaufanych osób przy sobie. Już miałem wracać do drużyny, ale ujrzałem JĄ. Serce zaczęło bić mi mocniej. Podszedłem do niej i zagadałem:
-Chciałabyś mój autograf?
Ona zaczęła mówić coś w innym języku, a ja jej nie rozumiałem. Po chwili jednak się uspokoiła i powiedziała po angielsku:
-Oczywiście, że chcę!
Podpisałem się w jej zeszycie i zamieniłem z nią klika zdań. Okazała się mądrzejsza, od tych wszystkich fanek, dla których liczy się tylko wygląd. Pytała się mnie o to, co lubię robić i jak się czuję po pierwszej serii. Wymieniliśmy się numerami telefonów, a ja ruszyłem na górę.

~Magda~
Nie wierzyłam własnym oczom. Andi sam do mnie podszedł i zagadał. Dał mi nawet swój numer telefonu! Cieszyłam się jak dziecko. Powiedział, że może byśmy się spotkali po konkursie. Ja z chęcią na to przystałam. Już nie mogłam się doczekać końca zwodów. Krzyczałam jak najgłośniej, gdy stawał na 3 miejscu podium. Czekałam na niego pod wejściem do skoczni. Moją głowę zaprzątały różne myśli, przede wszystkim, czy się z nim dogadam. Nie przychodził dość długo, więc pomyślałam, że najwyraźniej w świecie mnie wystawił. Ale skarciłam się za to w duchu. Może po prostu źle go zrozumiałam...Z moich rozmyślań wyrwał mnie znajomy głos:
-Hej Magda! Co ty jeszcze tu robisz? Konkurs zakończył się przecież dobre pół godziny temu- to był Patrick.
-Czekam na kogoś. A ty, czemu jeszcze nie poszedłeś do hotelu?
-W sumie to cię szukałem. Wybrałabyś się ze mną na spacer?
-Z chęcią, ale obiecałam Andreasowi, że będę tu na niego wyglądać- odpowiedziałam.
-Wellingera?-nie do końca mi wierzył. Właściwie ja sama jeszcze w to nie wierzyłam...-Uważaj na niego.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Andi nie wydawał mi się niebezpieczny. Sprawiał wrażenie sympatycznego człowieka.
-Dlaczego?
-Po prostu widziałem, jak traktuje dziewczyny. Nie chciałbym abyś przez niego cierpiała- powiedział, na co ja zrobiłam wielkie oczy i rzekłam:
-Spokojnie, mi to nie grozi. Chyba powinieneś już iść, bo robi się późno- spławianie nie wychodzi mi dobrze. Jak godzina 18, może być późna? Na niego to chyba jednak podziałało, bo powiedział tylko cześć i odszedł. Zastanawiałam się o co mu chodziło.
Rozmowa po angielsku:
-Przepraszam, że musiałaś na mnie tak długo czekać- oznajmił mi Andreas, który przyszedł chwilę później.
-Nic się nie stało- odpowiedziałam z promiennym uśmiechem.
-To co idziemy?
-Właściwie to gdzie chcesz mnie zabrać?
-Umiesz grać w tenisa?- spytał, na co ja pokręciłam przecząco głową- No to się nauczysz!
Obleciał mnie strach przed tym, iż zrobię z siebie idiotkę na oczach Welliego. Ale on obdarzył mnie tak zniewalającym uśmiechem, że cała niepewność gdzieś prysła i ruszyliśmy w drogę.

~Andreas~
Po zawodach byłem trochę zmęczony, ale jak zobaczyłem Magdę, całe wyczerpanie gdzieś prysło. Zanim do niej podszedłem, zauważyłem tego samego chłopaka co był w klubie. Chciałem się dyskretnie spytać o niego, ale jednak nie zrobiłem tego, by nie wyjść na wścibskiego. Myślałem, że sama mi o nim wspomni.
Na kortach nie było dużego ruchu. Dla mnie był to plus, ponieważ żadni fani nie męczyli mnie oraz mogłem spokojnie rozmawiać z Madzią. Opowiadaliśmy o sobie nawzajem, żartowaliśmy i atmosfera była bardzo miła. Próbowałem ją nauczyć grać, za każdym razem kiedy dotykałem jej ręki przechodziły mnie miłe dreszcze. Nie wiem dlaczego ta dziewczyna na mnie tak działała. Nawet, gdy byłem jeszcze z Sarah'ą, nie odczuwałem tego co teraz. Po jakiś 20 minutach szło nam dosyć dobrze, więc postanowiłem, że zagramy mecz. Świetnie się bawiłem i z tego co widziałem ona również. Mógłbym z nią tak grać do północy, ale zmęczenie zwyciężyło. Szliśmy w milczeniu do hotelu przy zachodzącym słońcu. Jednak cisza, która nas otaczała nie była krępująca. Było bardzo przyjemnie, spoglądałem na nią ukradkiem, a ona się uśmiechała.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, księżyc już był widoczny na niebie. Jej szare oczy błyszczały w jego świetle. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Coś nam niestety przeszkodziło, a raczej ktoś. Mianowicie Rysiek postanowił, że podejdzie do nas i wszystko zepsuje. Miałem ochotę go rozszarpać. Spławiłem go, ale tego momentu już nie było. Ona tylko się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. Weszła do środka, a ja stałem przez chwilę jak słup soli. Gdy się ocknąłem, również poszedłem do swojego hotelu. Zasnąłem z uśmiechem na ustach.

~Magda~
Weszłam do pokoju cała w skowronkach. Marlena oczywiście oczekiwała szczegółów, dlatego wszystko jej opowiedziałam. Miałam ochotę skakać z radości. Owszem, wyobrażałam sobie różne sytuacje z Andim, ale nawet nie pomyślałam, że może mnie gdzieś zaprosić. Na początku wydawał mi się nieśmiały, potem się otworzył i miałam wrażenie, że to jest prawdziwy on. Nie taki jak przedstawiają go w mediach- rozpieszczonego oraz aroganckiego skoczka. Paparazzi nie rozumieją, iż był taki po zerwaniu z dziewczyną. Rozmawialiśmy o wszystkim, nawet o jego byłej. Zdziwiłam się kiedy zapytał czy coś mnie łączy z Patrickiem. Znam go zaledwie dzień, mogłoby być między nami? Nie wiem. Welliego znam jeszcze krócej i również nie umiem określić w jakich jesteśmy relacjach. Myślę, że mogę traktować go jako bardzo dobrego kolegę. Być może zostaniemy przyjaciółmi?