24 maja 2014

Rozdział 13

Kochany Andreasie!
Jeżeli czytasz ten list, to pewnie nie ma mnie na tym świecie. Leżę w jakiejś kostnicy, otoczona martwymi ciałami innych ludzi. Zaczynam pisać list któryś raz z kolei. Trudno jest mi wyrazić to co czuję. 
Kiedy opuściłeś moją salę, Karl przyszedł do mnie i opowiedział mi wszystko. Jak zachowywałeś się gdy nie było mnie przy Tobie, jak bardzo pragnąłeś wsiąść w samolot, przylecieć do Polski. Jak bardzo załamałeś się, gdy usłyszałeś o moim wypadku. Popełniłam błąd, wiem. Nie potrzebnie uciekłam. Może gdybym nie zawędrowała tak daleko, do podejrzanej dzielnicy, żyłabym. Czasu nie cofnę, niestety. Jednak najgorsze było to, że już na samym końcu mego żywota, znowu się pomyliłam. Wmówiłam sobie, iż przestałeś mnie kochać. Spędziłeś przy szpitalnym łóżku tyle czasu zanim się wybudziłam. A ja tak po prostu się od Ciebie wtedy odwróciłam. Nie miałam ochoty z Tobą rozmawiać. Nie wiedziałam, że już nie powiem Ci tych dwóch słów, które znaczyły dla mnie tak wiele...
Wybaczam Ci. Proszę Cię, abyś nie żył z poczuciem winy. To ja tu zawiniłam, ponieważ nie uwierzyłam Twoim zapewnieniom. Nie rozumiem jak mogłam pomyśleć, że już Ci na mnie nie zależy...
Dzień, w którym Cię spotkałam był najszczęśliwszym dniem mojego życia. 
Za kilkadziesiąt lat zobaczymy się znowu. Już po tej lepszej stronie, gdzie ból nie istnieje. 
Udanego życia. KOCHAM CIĘ.

Magda

*Dwa tygodnie później*

Drogi Karlu!
Wiesz jak bardzo przeżyłem śmierć Magdy, pogrzeb. Do tej pory nie mogę zapomnieć spojrzenia Jej matki, które wyrażało ból po stracie jedynego dziecka i jakby rozczarowanie, że nie zapewniłem bezpieczeństwa. Nie potrafię z tym żyć. To wykańcza mnie od środka. Nawet skoki straciły dla mnie sens,a przecież gdy miałem problem to zawsze pomagało. Nie tym razem. Życie jest teraz jedynie męką. Jeżeli czegoś z sobą nie zrobię, skończę w jakimś wariatkowie. 
Długo myślałem nad tą decyzją, być może nie jest ona słuszna, ale w tej chwili to jedyne wyjście. Poza tym nic mnie już tu nie trzyma.
Żegnaj na zawsze mój przyjacielu.

Andreas

Nagłówek jednej z Niemieckich gazet:
W Monachium dziewiętnastolatek skoczył przez okno z 6 piętra!
Poniósł śmierć na miejscu.

__________________________________________________________
No i koniec. Być może w wakacje zacznę pisać kolejne opowiadanie? :)

14 maja 2014

Rozdział 12

~Andreas~
Siedziałem sam w domu, ponieważ Karl wyszedł do jakiegoś kolegi. Usłyszałem nieustający dzwonek do drzwi, stała przed nimi Sarah. Wpuściłem ją do środka, a ona wpadła od razu do salonu i wybuchła płaczem. Próbowałem się z nią dogadać, ale prawie nic nie rozumiałem. W końcu trochę się uspokoiła i powiedziała, że rzucił ją chłopak. Byłem zdziwiony, bo przecież z tego co wcześniej mówiła, dobrze im się układało. Najgorsze jednak było to, że gnojek zerwał z nią przez smsa. Było mi jej żal. Przytuliłem ją do siebie i próbowałem pocieszać. Siedzieliśmy tak przez chwilę, aż przestała płakać. Odsunęła się ode mnie i zaczęła całować. Usłyszałem jakiś dźwięk, ale puściłem to mimo uszu. Na początku odwzajemniałem pocałunki, trwało to kilka minut, ale szybko oprzytomniałem i oderwałem się od niej.
-Ja nie mogę. Mam dziewczynę, którą na prawdę kocham. A ty jesteś teraz roztrzęsiona i na pewno tego nie chcesz- powiedziałem.
-Przepraszam Cię. Masz rację. Nie powinnam tego robić, to tylko chwila słabości.
-Dobra, już. Chodź może obejrzymy jakiś film w telewizji.
Koło 23 Sarah poszła do domu, a ja udałem się pod prysznic i spać.

Rano obudził mnie Karl.
-Gdzie Magda?- zapytał.
-Jaka Magda? Moja Magda? Nie wiem, chyba w szkole.
-Jak to?! Nie była u ciebie?- oburzył się.
-Nie, a dlaczego miała by być?- ujrzałem w progu Marlenę- Cześć!
-Cześć. Czyli jej wcale u ciebie wczoraj nie było?
-Nie... Ktoś powie mi o co tu chodzi?- zaniepokoiłem się.
-Dostałyśmy się na praktyki w Monachium i zaczynamy od poniedziałku. Przyjechałyśmy wczoraj, miała ci zrobić niespodziankę. Karl specjalnie dał jej klucze- odpowiedziała. Jej twarz była blada i pełna niepokoju- A co jeśli się jej coś stało albo zgubiła się?!
-Spokojnie- próbowałem ją uspokoić, chociaż sam byłem przerażony do granic możliwości- zadzwońmy na policję.

Okazało się, że wczoraj wieczorem trafiła do szpitala jakaś dziewczyna z poważnymi obrażeniami głowy oraz ciała. Pojechaliśmy do szpitala i to co zobaczyliśmy zmroziło nam krew w żyłach. W szpitalnej sali leżała Magda z siniakami na twarzy, kilkunastoma przypiętymi rurkami. Znalazłem szybko lekarza, chciałem aby powiedział mi wszystko o jej stanie. Wieści nie były dobre. Moja dziewczyna była w ciężkim stanie i nie wiadomo czy wyjdzie z tego. Zsunąłem się powoli po ścianie, ukryłem twarz w rękach. Marlena wybuchła donośnym płaczem, a Karl stał jak słup soli, gapił się w przestrzeń przed sobą.
Jak? Dlaczego? Gdzie? Zadawałem sobie pytania. Po 5 minutach przyszli policjanci i powiedzieli, że została znaleziona na jednej z podejrzanych ulic. Miała poszarpane ubrania, co świadczyło o tym, że została zgwałcona i pobita. Mój stan zmienił się diametralnie, z rozpaczy przeszedłem w furię. Po świecie chodzi idiota, który skrzywdził mój jedyny skarb. Miałem ochotę coś rozwalić. Karl się ocknął i wyprowadził mnie na zewnątrz.
-Stary, spokojnie- mówił.
-Jak mam być spokojny, skoro moja dziewczyna leży w szpitalu w ciężkim stanie, skrzywdzona przez jakiegoś debila i nie wiadomo czy wyjdzie z tego?!
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Uspokój się trochę to może lekarz cię do niej wpuści.

Dwa dni przesiadywałem w szpitalu i czekałem aż Magda się obudzi. Lekarze zapewniali mnie, że jej stan się powoli poprawia. Znajomi mówili żebym wrócił do domu, odpoczął. Jednak ja nie chciałem ich słuchać. Czułem się cholernie źle. Nie mogłem nic zrobić, siedziałem przy łóżku szpitalnym, trzymałem ją za rękę i prosiłem Boga, żeby się obudziła. Byłem kompletnie bezsilny. Nie dawało mi spokoju to, dlaczego ona znalazła się na tej przeklętej ulicy, tak daleko od mojego bloku.
-Błagam, obudź się. Potrzebuję cię- mówiłem ze łzami w oczach- Przecież wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim i moje życie bez ciebie nie będzie miało sensu- miałem nadzieję, iż mnie słyszy.
Wtedy stał się cud. Jej zgrabne palce zacisnęły się na mojej dłoni. Wezwałem szybko lekarzy. Wyprosili mnie z sali i zaczęli ją badać. Wszyscy byli dobrej myśli. Pobiegłem do najbliższej kwiaciarni, aby kupić bukiet róż. Kiedy dotarłem do sali Magda miała otwarte oczy i nie było przy niej nikogo. Gdy mnie ujrzała uśmiechnęła się nieznacznie.
-Tak się cieszę, że się przebudziłaś- zacząłem i wręczyłem jej kwiaty- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem!
-To bardzo miłe- odpowiedziała- Sama ciesze się, że żyje.
-Dlaczego znalazłaś się tak daleko ode mnie?- uśmiech zszedł jej z twarzy- Co jest? Stało się coś?
-Tak... Bo widzisz, kiedy weszłam do was do mieszkania, zobaczyłam ciebie i Sarah całujących się- po policzy spłynęła jej łza.
-Jako to?!  Widziałaś nas? Ale to dla mnie nic nie znaczyło. Uwierz mi.
-Chyba nie potrafię Andreasie.
-Jeśli chcesz mogę przyprowadzić Sarah i powie ci jak wszystko było. To ona zaczęła mnie całować, co prawda odwzajemniłem kilka pocałunków, ale opanowałem się, bo pomyślałem o tobie.
-Możliwe. Jestem zmęczona, chcę pójść spać. Ty chyba też powinieneś, bo lekarze mówili, że siedziałeś tu od dwóch dni.
-Dobrze, to ja już pójdę- pocałowałem ją w policzek- Kocham Cię.

Nie mogłem tego tak zostawić. Jeszcze tego samego wieczoru poszedłem do Sarah i poprosiłem ją, aby jutro poszła ze mną do szpitala, by wszystko wyjaśnić.
Kupiłem Magdzie jeszcze większy bukiet kwiatów. Weszliśmy na oddział i zmierzaliśmy do jej sali. Jednak kiedy do niej weszliśmy było puste łóżko. Myślałem, że pomyliłem się i wszedłem nie do tej co trzeba, ale na jej drzwiach wisiał numer 7. Poszedłem do lekarza zapytać się co jest grane.
-Stan pańskiej dziewczyny w nocy się pogorszył i niestety nie udało się jej uratować. Dzwoniliśmy do pana, ale nikt nie odbierał.
Wypuściłem z rąk róże, poczułem jakby w moje serce wbił ktoś nóż. Stanąłem jak wryty. JAK TO?! DLACZEGO?! Nie potrafiłem wypowiedzieć żadnego słowa. W końcu wybuchłem histerycznym płaczem, kopałem ścianę mimo, że Sarah próbowała mnie uspokoić jak nie dawałem z wygraną. Zmęczony z obolałą nogą usiadłem na podłodze i schowałem głowę w dłoniach. Mojego aniołka już nie było. Nie zdążyłem jej wszystkiego wytłumaczyć. Umarła, a ja mam poczucie winy, bo mi nie uwierzyła. Mojego skarba już nie było. Wszyscy mówili coś do mnie, ale nic do mnie nie docierało, oprócz jednego zdania, które wypowiedział lekarz:
Pielęgniarka znalazła list zaadresowany do pana. Pani Magda napisała go kilka godzin po pana wyjściu na wszelki wypadek, gdyby nie przeżyła nocy.
__________________________________________________________
Pozostał już tylko epilog. Historia bez happy endu, na który większość z Was pewnie liczyła. No cóż, lubię psuć zakończenia pięknej miłości.

7 maja 2014

Rozdział 11

~Magda~
Był piątek, jednak miałam dzień wolny i nie musiałam iść do szkoły. Mogłam spokojnie sobie pospać, ale obudził mnie telefon. Dzwonił Patrick. Okazało się, że przyjechał do mojego miasta. Czeka na mnie na dworcu, bo nie wie jak dotrzeć do naszego bloku. Szybko wstałam, założyłam pierwsze lepszy ciuchy, rozczesałam włosy. Wzięłam ze sobą klucze do domu i pognałam na miasto. 
Kiedy ujrzałam go siedzącego na ławce, podeszłam od tyłu, zakryłam mu oczy rękami. Lekko drgnął, odwrócił się z wielkim uśmiechem na ustach. Wpadłam mu w ramiona. Byłam szczęśliwa, że widzę mojego przyjaciela pierwszy raz od tak dawna. 
Wracając do domu nie mogliśmy się nagadać. Każde z nas chciało o czymś opowiedzieć. Od ostatniego incydentu na skype z Andreasem, z którym rozmawiałam potem tylko raz, dopiero wtedy szczerze się śmiałam. Cieszyłam się jak dziecko, że mam przy sobie Patricka. 
-O, kogo ja tu widzę!- zawołała Marlena, gdy zobaczyła jak wchodzimy do mieszkania- Czemu mi nie powiedziałaś, że Patrick przyjedzie?
-Bo sama o tym nie wiedziałam. Zrobił mi rano niespodziankę- odpowiedziałam radośnie- To co jest na śniadanko?
-Jajecznica na bekonie, ale widzę, że przyda się jeszcze jedno nakrycie. Siadajcie do stołu. A ty mów co tam u ciebie słychać.
Dzień spędziliśmy na wygłupach w parku, kinie i centrum handlowym. Wrzuciłam kilka naszych zdjęć na facebooka. Niech Wellinger nie myśli, że tylko on może się spotykać z dziewczynami, a ja nie mam prawa z kolegami. Nie wiem dlaczego, ale chciałam mu utrzeć tym nosa. Wzbudzić jego zazdrość, aby sobie o mnie przypomniał. Wiedziałam, że między mną a Patrickiem jest tylko przyjaźń, mimo to miałam nadzieję, że Andi pokaże, iż mu na mnie nadal zależy. 

~Andreas~
Miałem ciężki dzień w szkole, pisałem sprawdzian z matematyki oraz chemii. Uczyłem się do drugiej w nocy, przez co byłem ledwo żywy. Wypiłem chyba trzy kawy, a nadal byłem śpiący. Po lekcjach pragnąłem znaleźć się w swoim łóżku i nie wstawać z niego do poniedziałku. Gdy dotarłem do domu, Karl powiedział abym sprawdził facebooka. Nie chciał mi powiedzieć o co chodzi, więc od razu włączyłem laptopa. Ujrzałem kilka zdjęć Magdy z Patrickiem, zagotowała się we mnie złość. Czyli tak spędziła dzień moja dziewczyna. Zamknąłem z trzaskiem komputer, wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu. Nogi same mnie poniosły pod dom Sarah. Ostatnio mieliśmy bardzo dobry kontakt, więc miałem nadzieję, że mnie przyjmie. Tak też się stało. Jej chłopak wyjechał na wycieczkę, rodziców nie było. Wygadałem się. Była pierwszą osobą, której opowiedziałem wszystko to, co czuję i jak bardzo działa mi na nerwy Patrick. Nie przerywała, słuchała uważnie.
-Powiedz jej to- usłyszałem od niej, gdy skończyłem mój monolog. Spojrzałem na nią pytająco- Powiedz jej to co mi. Jeśli cię kocha, zrozumie- nie byłem do końca pewny czy mam na to odwagę. Postanowiłem jednak spróbować przy pierwszej okazji. Szkoda, że nie było wiadomo kiedy ta okazja nadejdzie. 


Tydzień później Magda i Marlena dostały świetną propozycję wyjazdu na praktyki do Niemiec. Bez zastanowienia zgodziły się. Taka okazja mogłaby się nie zdarzyć prędko. Jeszcze bardziej uszczęśliwiało Magdę to, iż to wszystko będzie w Monachium. Perspektywa zobaczenia się z Andreasem była bardzo kusząca. Nie mogła doczekać się dnia, w którym  go ujrzy.
Wszystko to sobie zaplanowała. Umówiła się z Karlem, że pożyczy jej klucze do jego mieszkania i razem z Marleną pójdzie do kolegi. Ona natomiast zrobi niespodziankę Andiemu.

Lot minął jej bardzo szybko.W drodze z lotniska dała znać Karlowi, aby wychodził z domu. Kiedy ujrzała brązowookiego pod blokiem, spojrzała na Marlenę i zobaczyła jak uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Była ciekawa czy, gdy widzi Andreasa, ma takie same iskierki w oczach jak przyjaciółka. Pierwsza z samochodu wyszła, a raczej wybiegła Marl. Od razu wpadła w ramiona Geigera. Wyglądali jakby zapomnieli o otaczającym ich świecie. Stali tak chwilę, ale Magda chrząknęła przypominając im, że ona też tu jest. Chłopak przytulił dziewczynę przyjaciela i wręczył klucze dziewczynie. Następnie razem z "przyjaciółką" Marleną udał się do kolegi. Madzia natomiast poszła na sąsiednią ulicę do sklepu, by kupić szampana. Miała zamiar z Wellim uczcić jej pobyt w Monachium.

Otworzyła po cichu drzwi i weszła bezszelestnie do salonu. To co zobaczyła przeraziło ją. Wybiegła niezauważona z mieszkania. Nie wiedziała gdzie ma się udać, więc po prostu szła przed siebie. Nie chciała się z nikim kontaktować, dlatego wyłączyła telefon. Łzy płynęły strumieniami po jej policzkach. Błąkała się bocznymi uliczkami miasta, w których kryli się zazwyczaj jacyś menele i podejrzane typy. Wyglądała jak siedem nieszczęść z rozmazanym tuszem do rzęs, zmierzwionymi włosami. W głowie miała nadal obraz Wellingera oraz TEJ dziewczyny. Oparła się o ścianę jednego z budynków powstrzymując się przed kolejnym wybuchem płaczu.
Usłyszała za sobą szybkie kroki, potem poczuła ból i wszystko co ją otaczało było tylko ciemnością.

__________________________________________________________
Wiem, nie było mnie tu baaaaardzo długo, ale proszę, nie bijcie. :(
Egzaminy na szczęście już za mną, teraz tylko poprawy przed końcem roku. Obiecuję, że moja frekwencja na blogu wzrośnie. Chociaż nie na długo, bo zbliża się już koniec opowiadania. ;)